Około dwudziestu pięciu lat temu doświadczyłem wraz z moją żoną niezwykłego zjawiska, którego istota nie przestaje mnie fascynować aż do dzisiejszego dnia.
Zdarzyło się to w czasie naszej podróży "po Europie" samochodem osobowym w niewielkim miasteczku w południowych Niemczech. Właśnie wystartowaliśmy do kolejnego etapu naszej podróży, gdy w kilku minut od chwili włączenia się do ruchu na jednej z lokalnych ulic, razem z żoną [dokładnie w tym samym czasie] doświadczyliśmy nieznanego nam dotychczas stanu świadomości w którym postrzegaliśmy zdarzenia zachodzące w otaczającej nas rzeczywistości jak gdyby działy się w „zwolnionym tempie”. Mieliśmy przy tym wrażenie że dokładnie wiemy co ma się stać za chwilę, ale nie mieliśmy żadnego wpływu na bieg zdarzeń.
Nasza świadomość sytuacji w jakiej się znajdowaliśmy była kompletnie oderwana od ‘osobistej’ relacji ze środowiskiem/sytuacją nas otaczającą.
Wydarzenia w którym braliśmy udział jak gdyby „działy się” na naszych oczach - uczestniczyliśmy w nich w roli obserwatorów raczej niż uczestników.
Zachowaliśmy pełną świadomość otaczającej nas rzeczywistości, jednak nasza samoświadomość była szczególnego rodzaju, brakowało w niej związku z fizycznym [cielesnym] aspektem naszej osoby, była niejako bezosobowa, nie odnosiła się do naszej powłoki cielesnej, istniała jak gdyby poza ciałem.
Nie oznaczało to jednak w żadnym wypadku ograniczenia naszej samoświadomości - wbrew przeciwnie, wszystko co obserwowaliśmy docierało do naszej świadomości dobitniej niż zwykle, jasno, w pełni zrozumiale.
Nasza świadomość powróciła do "normalnej" rzeczywistości z chwilą gdy nasz samochód uderzył w żelazny słup wiaduktu kolejowego pod którym się właśnie znaleźliśmy.
To fascynujące przeżycie powracało w moich myślach jak bumerang przez całe moje życie zmuszając mnie do dociekliwych rozważań nad jego istotą, ze zrozumieniem której borykałem się przez wiele lat.
Jednakże w miarę upływu czasu zauważyłem, że zrozumienie istoty tego doświadczania zaczyna wyłaniać się coraz wyraźniej ze sfery poznania natury ludzkiej, którego nabyłem w wyniku wieloletnich studiów Pisma świętego.
Z biegiem czasu stało się dla mnie oczywiste, że znajomość człowiek [w ontologicznym sensie] nie tylko umożliwia dokładne zrozumienie natury zjawisk jakich doświadczyliśmy, ale że jest wręcz niezbędna do zrozumienia zagadnień świadomości, rozumu i ich wzajemnych relacji.
Moje wieloletnie rozmyślania nad tymi zagadnieniami doprowadziły mnie ostatecznie do zdefiniowania tych pojęć w uporządkowany sposób.
Niniejszym przedstawiam rezultaty tych przemyśleń oraz interpretację naszego doświadczenia w kontekście nowo-nabytej wiedzy w tej dziedzinie.
Człowiek w świetle Biblii
Księga Genesis opisuje stworzenie gatunku ludzkiego, jako akt ożywienia tchnieniem bożym [dech boży] ulepionego z gliny [materii nieożywionej] człowieka, co poskutkowało zaistnieniem duszy żyjącej.
Ten na pozór lakoniczny opis, zawiera moim zdaniem ogromny ładunek noszących wszelkie znamiona dowodów naukowych informacji, które można z jego treści z łatwością wydedukować.
Pierwsza z nich dotyczy źródła życia duszy żyjącej.
Z biblijnego opisu wynika niedwuznacznie, że tylko tchnienie boże kandyduje na substancję zawierającą pierwiastek życia duszy żyjącej, bowiem w oczywisty sposób materia nieożywiona nie spełnia żadnych warunków na kandydata w omawianej kwestii.
W oparciu o te same przesłanki można skonkludować, że tenże dech boży, rozumiany powszechnie przez zdecydowaną większość biblistów jako duch boży, jest substancją źródłową świadomości człowieka.
Biblia potwierdza słuszność takiego zrozumienia rzeczy na wiele różnych sposobów, z których pozwolę sobie przytoczyć następujące dwa:
Rom 8:6: „...ale zmysł ducha jest żywot i pokój”
oraz
Rom 2:14 Bo ponieważ poganie nie mający zakonu, z przyrodzenia czynią, co jest w zakonie, ci, zakonu nie mając, sami sobie są zakonem;
Rom 2:15 Którzy ukazują skutek zakonu, napisany na sercach swych, z poświadczaniem sumienia ich i myśli wespół siebie oskarżających albo też wymawiających,
Werset pierwszy w bezpośredni sposób dowodzi bezpośredniego dowiązania świadomości [zmysł] do substancji duchowej, natomiast treść pozostałych pozwala wnioskować, że świadomość pochodząca z ducha ludzkiego pełni [w śród wielu innych] również funkcję sumienia człowieka.
Na uwagę zasługuje tu fakt, że sumienie jest w tym zdaniu wymienione oddzielnie i przeciwstawnie do myśli [umysłu], co niedwuznacznie dowodzi ich wzajemnej separacji i różnorodności funkcji jaką sprawują.
Z uwagi na pozaziemskie pochodzenie i monolityczny charakter ducha bożego, świadomość przekazaną pierwszemu człowiekowi definiuję jako świadomość uniwersalną.
Duch boży stał się w Adamie duchem ludzkim, a jego uniwersalna świadomość przyjęła funkcję samoświadomości człowieka.
Analiza Biblii pod kątem funkcjonowania człowieka w aspekcie duchowym, czy jak kto woli psychologicznym, pozwala w miarę łatwo zorientować się w relacjach jakie zachodzą pomiędzy świadomością, samoświadomością i umysłem, a co za tym idzie również funkcją mózgu - najbardziej złożonego ze wszystkich znanych człowiekowi organu należącego do centralnego układu nerwowego.
Badania naukowe dotyczące relacji pomiędzy świadomością i mózgiem, prowadzone na podstawie wielokrotnie powtarzanych doświadczeń dowiodły, że powstanie w mózgu impulsu elektrycznego inicjującego fizyczne działanie człowieka, znacząco poprzedza w czasie pojawienie się impulsu potwierdzającego podjęcia świadomej decyzji o jego wykonaniu.
Wyniki tych badań, w połączeniu z psychologicznym i ontycznym aspektem wiedzy o człowieku z biblijnego punktu widzenia, tworzą fundament mojej ekspertyzy w dziedzinie roli mózgu w kształtowaniu osobowości człowieka i jej wpływu na samoświadomość.
Skłania mnie ona do skonkludowania, że rolą mózgu w organizmie ludzkim jest [podświadoma] interpretacja instrukcji regulujących prawidłowe funkcjonowanie naszego organizmu na poziomie biologicznym, i przetwarzanie wymagających bezwarunkowej weryfikacji w kontekście prawda-fałsz pakietów informacji na poziomie intelektualnym tj. naszego sumienia.
Wspomniana weryfikacja jest warunkiem koniecznym dla zachowania samoświadomości w jej niezmienionym stanie – zachowania czystego sumienia.
Wyniki opisanych wcześniej badań naukowych zdają się potwierdzać przedstawioną tu tezę w takim sensie, że opóźniony w czasie impuls elektryczny inicjujący instrukcję działania, generowany niewątpliwie w mózgu a zatem na poziomie umysłu, nie jest tożsamy z aktem podjęcia decyzji, który zachodzi znacznie wcześniej, najwyraźniej pod wpływem bodźca generowanego na zewnątrz tego organu.
Jak to wszystko ma się do opisanego wcześniej doświadczenia?
Co intrygowało mnie najbardziej w naszym doświadczeniu to zrozumienie istoty „wydłużonego czasu” i wiążące się z nim w jakiś nieokreślony sposób przeświadczenie o tym, że wiedzieliśmy co się ma stać za chwilę.
Muszę tu dodatkowo wyjaśnić, że to przeświadczenie o znajomości „przyszłości” odnosiło się do bardzo krótkiego okresu czasu, zaledwie ułamka sekundy.
Zatem, choć nie mogę powiedzieć, że dane mi było poznać przyszłość, to jednak z całą stanowczością muszę stwierdzić, że nasze wrażenie świadomości tego co ma się stać, tuż na chwilę zanim się to stało, było wyraźne, rzeczywiste.
Co się z nami działo?
Analizując to doświadczenie w powyższym kontekście doszedłem do wniosku, że nasza świadomość tzn. my sami, nasze dusze, opuściły nasze ciała na czas trwania tego doświadczenia.
Gdybyśmy trwali w naszych ciałach, wówczas nie mielibyśmy wrażenia obserwowania rzeczywistości w oderwaniu od nich, z „zewnętrznego” punktu odniesienia, który wyraźnie towarzyszył naszej [samo]świadomości.
Powyższy stan rzeczy świadczy o tym, że samoświadomość może występować poza ciałem, a to jest dowodem tego, że istotą naszej osoby jest świadomość, której źródłem jest duch.
Następny dowód na to, że „my – nasze dusze” nie tylko występowały poza ciałem ale i brały udział w wydarzeniach poza naszymi ciałami, to odczucie zwolnienia tempa „płynącego czasu”.
Żeby zrozumieć charakterystykę tego wrażenia należy zdać sobie sprawę z tego, że w tzw normalnych warunkach, nasza samoświadomość „dowiaduje się” o otaczającej nas rzeczywistości za pomocą impulsu elektrycznego w mózgu. Impuls ten ma do pokonania określoną drogę z ośrodka jego powstania do tego obszaru mózgu, w którym dokonuje się proces weryfikacji tego pakietu informacji i jego akceptacji bądź odrzucenia.
Naturalnie czas trwania przekazu tej informacji jest bardzo krótki i kompletnie przez nas niezauważalny w normalnych warunkach z racji ciągłego charakteru tego procesu.
Z kolei z racji tego, że w normalnych warunkach proces ten zachodzi „w ciele”, prędkość jego przekazu w tym środowisku jest postrzegana przez nas jako standardowa prędkość przekazu.
Oznacza to, że odczuwane przez nas w trakcie naszego doświadczenia spowolnienie „upływu czasu” było postrzegane w naszej samoświadomości w sposób relatywny, odnoszący się do prędkości standardowej – wszak byliśmy poza ciałem, w środowisku w którym przekaz informacji zachodzi na poziomie wszechobecnej świadomości uniwersalnej, a nie na poziomie impulsów elektrycznych.
I tu jest sedno całej sprawy, bowiem wrażenie „spowolnienia upływu czasu” oznacza w tym kontekście znacząco krótszy interwał czasu pomiędzy percepcją poszczególnych pakietów informacji, co skutkuje dostarczeniem do naszej świadomości zwiększonej ilości pakietów w określonej jednostce czasu i w rezultacie jej relatywnym „wydłużeniem się”.
Nie trudno się domyśleć, że taki stan rzeczy jest „namacalnym dowodem” występowania naszej świadomości [samoświadomości] – nas samych - poza ciałem, a to z kolei jest niezaprzeczalnym dowodem na istnienie duszy ludzkiej, bowiem jak to zostało wcześniej dowiedzione, źródłem samoświadomości jest w człowieku duch ludzki.
Jako że duch ludzki jest substancją ożywiającą materię i inicjującą powstanie świadomej swego istnienia duszy żyjącej, a nie samoświadomością samą przez się, toteż istniejącą poza ciałem samoświadomość należy kategorycznie odróżnić od samego ducha i skonkludować, że mamy do czynienia z klasycznym przykładem substancji duchowej, którą najtrafniej określa biblijny termin dusza ludzka.
Samoświadomość występującej poza ciałem duszy ludzkiej nie weryfikuje informacji odbieranych w tym stanie istnienia bowiem środowisko z którego pochodzi informacja i to w którym aktualnie występuje dusza to jedno i to samo środowisko – rzeczywistość duchowa.
W rzeczywistości duchowej każde istnienie doskonale wyraża swoją istotę, a zatem i jakakolwiek informacja pochodząca z tego źródła jest nieodzownie prawdziwa, a przekaz informacji w takim stanie istnienia nie jest ograniczony upływem czasu - następuje natychmiastowo.
Ten stan istnienia oznacza, że samoświadomość występująca w takiej rzeczywistości jest częścią i/lub partycypuje w świadomości uniwersalnej – w Bogu!
Zdarzyło się to w czasie naszej podróży "po Europie" samochodem osobowym w niewielkim miasteczku w południowych Niemczech. Właśnie wystartowaliśmy do kolejnego etapu naszej podróży, gdy w kilku minut od chwili włączenia się do ruchu na jednej z lokalnych ulic, razem z żoną [dokładnie w tym samym czasie] doświadczyliśmy nieznanego nam dotychczas stanu świadomości w którym postrzegaliśmy zdarzenia zachodzące w otaczającej nas rzeczywistości jak gdyby działy się w „zwolnionym tempie”. Mieliśmy przy tym wrażenie że dokładnie wiemy co ma się stać za chwilę, ale nie mieliśmy żadnego wpływu na bieg zdarzeń.
Nasza świadomość sytuacji w jakiej się znajdowaliśmy była kompletnie oderwana od ‘osobistej’ relacji ze środowiskiem/sytuacją nas otaczającą.
Wydarzenia w którym braliśmy udział jak gdyby „działy się” na naszych oczach - uczestniczyliśmy w nich w roli obserwatorów raczej niż uczestników.
Zachowaliśmy pełną świadomość otaczającej nas rzeczywistości, jednak nasza samoświadomość była szczególnego rodzaju, brakowało w niej związku z fizycznym [cielesnym] aspektem naszej osoby, była niejako bezosobowa, nie odnosiła się do naszej powłoki cielesnej, istniała jak gdyby poza ciałem.
Nie oznaczało to jednak w żadnym wypadku ograniczenia naszej samoświadomości - wbrew przeciwnie, wszystko co obserwowaliśmy docierało do naszej świadomości dobitniej niż zwykle, jasno, w pełni zrozumiale.
Nasza świadomość powróciła do "normalnej" rzeczywistości z chwilą gdy nasz samochód uderzył w żelazny słup wiaduktu kolejowego pod którym się właśnie znaleźliśmy.
To fascynujące przeżycie powracało w moich myślach jak bumerang przez całe moje życie zmuszając mnie do dociekliwych rozważań nad jego istotą, ze zrozumieniem której borykałem się przez wiele lat.
Jednakże w miarę upływu czasu zauważyłem, że zrozumienie istoty tego doświadczania zaczyna wyłaniać się coraz wyraźniej ze sfery poznania natury ludzkiej, którego nabyłem w wyniku wieloletnich studiów Pisma świętego.
Z biegiem czasu stało się dla mnie oczywiste, że znajomość człowiek [w ontologicznym sensie] nie tylko umożliwia dokładne zrozumienie natury zjawisk jakich doświadczyliśmy, ale że jest wręcz niezbędna do zrozumienia zagadnień świadomości, rozumu i ich wzajemnych relacji.
Moje wieloletnie rozmyślania nad tymi zagadnieniami doprowadziły mnie ostatecznie do zdefiniowania tych pojęć w uporządkowany sposób.
Niniejszym przedstawiam rezultaty tych przemyśleń oraz interpretację naszego doświadczenia w kontekście nowo-nabytej wiedzy w tej dziedzinie.
Człowiek w świetle Biblii
Księga Genesis opisuje stworzenie gatunku ludzkiego, jako akt ożywienia tchnieniem bożym [dech boży] ulepionego z gliny [materii nieożywionej] człowieka, co poskutkowało zaistnieniem duszy żyjącej.
Ten na pozór lakoniczny opis, zawiera moim zdaniem ogromny ładunek noszących wszelkie znamiona dowodów naukowych informacji, które można z jego treści z łatwością wydedukować.
Pierwsza z nich dotyczy źródła życia duszy żyjącej.
Z biblijnego opisu wynika niedwuznacznie, że tylko tchnienie boże kandyduje na substancję zawierającą pierwiastek życia duszy żyjącej, bowiem w oczywisty sposób materia nieożywiona nie spełnia żadnych warunków na kandydata w omawianej kwestii.
W oparciu o te same przesłanki można skonkludować, że tenże dech boży, rozumiany powszechnie przez zdecydowaną większość biblistów jako duch boży, jest substancją źródłową świadomości człowieka.
Biblia potwierdza słuszność takiego zrozumienia rzeczy na wiele różnych sposobów, z których pozwolę sobie przytoczyć następujące dwa:
Rom 8:6: „...ale zmysł ducha jest żywot i pokój”
oraz
Rom 2:14 Bo ponieważ poganie nie mający zakonu, z przyrodzenia czynią, co jest w zakonie, ci, zakonu nie mając, sami sobie są zakonem;
Rom 2:15 Którzy ukazują skutek zakonu, napisany na sercach swych, z poświadczaniem sumienia ich i myśli wespół siebie oskarżających albo też wymawiających,
Werset pierwszy w bezpośredni sposób dowodzi bezpośredniego dowiązania świadomości [zmysł] do substancji duchowej, natomiast treść pozostałych pozwala wnioskować, że świadomość pochodząca z ducha ludzkiego pełni [w śród wielu innych] również funkcję sumienia człowieka.
Na uwagę zasługuje tu fakt, że sumienie jest w tym zdaniu wymienione oddzielnie i przeciwstawnie do myśli [umysłu], co niedwuznacznie dowodzi ich wzajemnej separacji i różnorodności funkcji jaką sprawują.
Z uwagi na pozaziemskie pochodzenie i monolityczny charakter ducha bożego, świadomość przekazaną pierwszemu człowiekowi definiuję jako świadomość uniwersalną.
Duch boży stał się w Adamie duchem ludzkim, a jego uniwersalna świadomość przyjęła funkcję samoświadomości człowieka.
Analiza Biblii pod kątem funkcjonowania człowieka w aspekcie duchowym, czy jak kto woli psychologicznym, pozwala w miarę łatwo zorientować się w relacjach jakie zachodzą pomiędzy świadomością, samoświadomością i umysłem, a co za tym idzie również funkcją mózgu - najbardziej złożonego ze wszystkich znanych człowiekowi organu należącego do centralnego układu nerwowego.
Badania naukowe dotyczące relacji pomiędzy świadomością i mózgiem, prowadzone na podstawie wielokrotnie powtarzanych doświadczeń dowiodły, że powstanie w mózgu impulsu elektrycznego inicjującego fizyczne działanie człowieka, znacząco poprzedza w czasie pojawienie się impulsu potwierdzającego podjęcia świadomej decyzji o jego wykonaniu.
Wyniki tych badań, w połączeniu z psychologicznym i ontycznym aspektem wiedzy o człowieku z biblijnego punktu widzenia, tworzą fundament mojej ekspertyzy w dziedzinie roli mózgu w kształtowaniu osobowości człowieka i jej wpływu na samoświadomość.
Skłania mnie ona do skonkludowania, że rolą mózgu w organizmie ludzkim jest [podświadoma] interpretacja instrukcji regulujących prawidłowe funkcjonowanie naszego organizmu na poziomie biologicznym, i przetwarzanie wymagających bezwarunkowej weryfikacji w kontekście prawda-fałsz pakietów informacji na poziomie intelektualnym tj. naszego sumienia.
Wspomniana weryfikacja jest warunkiem koniecznym dla zachowania samoświadomości w jej niezmienionym stanie – zachowania czystego sumienia.
Wyniki opisanych wcześniej badań naukowych zdają się potwierdzać przedstawioną tu tezę w takim sensie, że opóźniony w czasie impuls elektryczny inicjujący instrukcję działania, generowany niewątpliwie w mózgu a zatem na poziomie umysłu, nie jest tożsamy z aktem podjęcia decyzji, który zachodzi znacznie wcześniej, najwyraźniej pod wpływem bodźca generowanego na zewnątrz tego organu.
Jak to wszystko ma się do opisanego wcześniej doświadczenia?
Co intrygowało mnie najbardziej w naszym doświadczeniu to zrozumienie istoty „wydłużonego czasu” i wiążące się z nim w jakiś nieokreślony sposób przeświadczenie o tym, że wiedzieliśmy co się ma stać za chwilę.
Muszę tu dodatkowo wyjaśnić, że to przeświadczenie o znajomości „przyszłości” odnosiło się do bardzo krótkiego okresu czasu, zaledwie ułamka sekundy.
Zatem, choć nie mogę powiedzieć, że dane mi było poznać przyszłość, to jednak z całą stanowczością muszę stwierdzić, że nasze wrażenie świadomości tego co ma się stać, tuż na chwilę zanim się to stało, było wyraźne, rzeczywiste.
Co się z nami działo?
Analizując to doświadczenie w powyższym kontekście doszedłem do wniosku, że nasza świadomość tzn. my sami, nasze dusze, opuściły nasze ciała na czas trwania tego doświadczenia.
Gdybyśmy trwali w naszych ciałach, wówczas nie mielibyśmy wrażenia obserwowania rzeczywistości w oderwaniu od nich, z „zewnętrznego” punktu odniesienia, który wyraźnie towarzyszył naszej [samo]świadomości.
Powyższy stan rzeczy świadczy o tym, że samoświadomość może występować poza ciałem, a to jest dowodem tego, że istotą naszej osoby jest świadomość, której źródłem jest duch.
Następny dowód na to, że „my – nasze dusze” nie tylko występowały poza ciałem ale i brały udział w wydarzeniach poza naszymi ciałami, to odczucie zwolnienia tempa „płynącego czasu”.
Żeby zrozumieć charakterystykę tego wrażenia należy zdać sobie sprawę z tego, że w tzw normalnych warunkach, nasza samoświadomość „dowiaduje się” o otaczającej nas rzeczywistości za pomocą impulsu elektrycznego w mózgu. Impuls ten ma do pokonania określoną drogę z ośrodka jego powstania do tego obszaru mózgu, w którym dokonuje się proces weryfikacji tego pakietu informacji i jego akceptacji bądź odrzucenia.
Naturalnie czas trwania przekazu tej informacji jest bardzo krótki i kompletnie przez nas niezauważalny w normalnych warunkach z racji ciągłego charakteru tego procesu.
Z kolei z racji tego, że w normalnych warunkach proces ten zachodzi „w ciele”, prędkość jego przekazu w tym środowisku jest postrzegana przez nas jako standardowa prędkość przekazu.
Oznacza to, że odczuwane przez nas w trakcie naszego doświadczenia spowolnienie „upływu czasu” było postrzegane w naszej samoświadomości w sposób relatywny, odnoszący się do prędkości standardowej – wszak byliśmy poza ciałem, w środowisku w którym przekaz informacji zachodzi na poziomie wszechobecnej świadomości uniwersalnej, a nie na poziomie impulsów elektrycznych.
I tu jest sedno całej sprawy, bowiem wrażenie „spowolnienia upływu czasu” oznacza w tym kontekście znacząco krótszy interwał czasu pomiędzy percepcją poszczególnych pakietów informacji, co skutkuje dostarczeniem do naszej świadomości zwiększonej ilości pakietów w określonej jednostce czasu i w rezultacie jej relatywnym „wydłużeniem się”.
Nie trudno się domyśleć, że taki stan rzeczy jest „namacalnym dowodem” występowania naszej świadomości [samoświadomości] – nas samych - poza ciałem, a to z kolei jest niezaprzeczalnym dowodem na istnienie duszy ludzkiej, bowiem jak to zostało wcześniej dowiedzione, źródłem samoświadomości jest w człowieku duch ludzki.
Jako że duch ludzki jest substancją ożywiającą materię i inicjującą powstanie świadomej swego istnienia duszy żyjącej, a nie samoświadomością samą przez się, toteż istniejącą poza ciałem samoświadomość należy kategorycznie odróżnić od samego ducha i skonkludować, że mamy do czynienia z klasycznym przykładem substancji duchowej, którą najtrafniej określa biblijny termin dusza ludzka.
Samoświadomość występującej poza ciałem duszy ludzkiej nie weryfikuje informacji odbieranych w tym stanie istnienia bowiem środowisko z którego pochodzi informacja i to w którym aktualnie występuje dusza to jedno i to samo środowisko – rzeczywistość duchowa.
W rzeczywistości duchowej każde istnienie doskonale wyraża swoją istotę, a zatem i jakakolwiek informacja pochodząca z tego źródła jest nieodzownie prawdziwa, a przekaz informacji w takim stanie istnienia nie jest ograniczony upływem czasu - następuje natychmiastowo.
Ten stan istnienia oznacza, że samoświadomość występująca w takiej rzeczywistości jest częścią i/lub partycypuje w świadomości uniwersalnej – w Bogu!