A to Słowo ciałem się stało, i mieszkało między nami, i widzieliśmy chwałę jego, chwałę jako jednorodzonego od Ojca, pełne łaski i prawdy. John 1:14
A to Słowo ciałem się stało, i mieszkało między nami, i widzieliśmy chwałę jego, chwałę jako jednorodzonego od Ojca, pełne łaski i prawdy. John 1:14
Przywykliśmy do faktu, że narodziny naturalne są efektem udziału dwojga osób i że, szczególnie w dobie gdy posiadamy możliwość wglądu w procesy biologiczne skutkujące poczęciem się człowieka, oceniamy to zdarzenie jako powszechne, trywialne, nie zasługujące na głębsze zastanowienie się.
Jednak akt narodzenia jednorodzonego, jedyny jak dotąd potwierdzony wcześniejszą zapowiedzią zaistnienia takiego przypadku w historii wszechświata, zmusza nas do przeegzaminowania tego zagadnienia szczególne dlatego, że jak to wynika z przekazu biblijnego, narodzinom Jezusa towarzyszyły elementy narodzin naturalnych włącznie z normalnym cyklem rozwoju płodu.
Oto świadectwa Pisma o tym, że narodzenie się Jezusa było początkiem (gr. genesis) Jego istnienia – życia:
A narodzenie [gr. - gennesis] Jezusa Chrystusa takie było …. Matthew 1:18
Maryja …. znaleziona jest brzemienną z Ducha Świętego. Matthew 1:18
….co się w niej poczęło, z Ducha Świętego jest. Matthew 1:20
Powyższe cytaty z Pisma dowodzą, że przyjściu Jezusa towarzyszyły wszystkie elementy właściwe dla naturalnych narodzin człowieka poza wyjątkiem okoliczności Jego poczęcia się, które stanowią o odmienności ontycznej tego przedstawiciela rodziny ludzkiej, oraz uzasadniać pojęcie jednorodzony w aspekcie etymologicznym.
Nie ulega najmniejszej nawet wątpliwości co do tego, że poczęcie się płodu w łonie kobiety dokonuje się zawsze w wyniku połączenia się dwóch żywych komórek rozrodczych i tak to się też stało w przypadku Jezusa. Potwierdza ten fakt w takiej właśnie formie Matthew 1:18, albowiem nie mogłoby Pismo nazwać tego zdarzenia „narodzeniem”, gdyby termin ten oznaczał tam cokolwiek innego niż to, czego jest powszechnym desygnatem.
Mamy zatem do czynienia z ponadnaturalnym zaistnieniem żywej komórki męskiej w łonie Marii. Należy także zwrócić uwagę na dwoisty charakter udziału ducha świętego w poczęciu się Jezusa a mianowicie: w kontekście przyczynowym (Matthew 1:18) i w kontekście ontycznym (Matthew 1:20)
Konieczność wzmianki zawierającej informację o kontekście ontycznym poczęcia się Jezusa wynika z faktu „żywotności” komórki męskiej, co zawsze wskazuje na osobowy charakter dawcy materiału genetycznego.
Wiemy stąd ponad wszelką wątpliwość, że źródłem witalności komórki męskiej, która zapoczątkowała powstanie płodu (istnienie Jezusa), był duch Boga Ojca który charakteryzuje się tym że on ma żywot sam w sobie, duch święty. Wygląda więc na to, że poczęcie się Jezusa w łonie matki należy rozumieć jako „formalne” poczęcie się tego człowieka, natomiast jego pochodzenie w kontekście ontycznym, jako zrodzenie z „jednego”, tego który nie wymaga „pomocy” człowieka w przekazaniu życia.
Oczywiście należy tu jeszcze wyjaśnić rolę Bożego słowa w akcie poczęcia się Jezusa w powyższym kontekście. Nie roszczę sobie pretensji do posiadania wiedzy tyczącej się technicznych tajników sposobu w jaki Bóg dokonał ucieleśnienia się swego słowa, aczkolwiek trudno jest mi się oprzeć pokusie porównania aktów „pierwszego” i „drugiego” stworzenia. Powstanie Adama (pierwsze stworzenie) było wszak klasycznym przykładem ożywienie materii nieożywionej (gliny, prochu ziemi) w wyniku tchnienia bożego, co jest chyba powszechnie interpretowane jako akt tchnienia ducha w nieożywioną materię co dało początek istnieniu duszy ożywionej.
Dekonstruując powyższy mechanizm stworzenia Adama można by dojść do wniosku, że obecność/zaistnienie ducha świętego w zmaterializowanym słowie, było dokładnie tym czym było tchnienie tchu żywota w nozdrza nieożywionego jeszcze Adama.
Co nie ulega najmniejszej nawet wątpliwości to fakt, że tak zrozumiane przesłanie Pisma jest nie tylko doskonale kompatybilne ze słowami John 1:14, ale nawet je dodatkowo wyjaśnia, bowiem tylko wtedy gdy rozumiemy je na wyżej opisany sposób, treść tekstu „widzieliśmy chwałę jego, chwałę jako jednorodzonego od Ojca” nabiera charakteru zwięzłej, doskonale logicznej informacji.
Reasumując, przymiot jednorodzony, desygnuje taki rodzaj poczęcie się człowieka, w którego procesie bierze udział tylko jeden osobnik w rodzaju ludzkim. W przypadku Jezusa, wskazuje on na poczęcie się z osoby Boga Ojca, który to fakt uwierzytelnia ontyczny charakter osobowości Jezusa zawarty w określeniu: „...wtóry człowiek sam Pan z nieba.” 1Co 15:47
NB
Zwracam uwagę, że z racji uaktualnienia treści tego postu, poniższe komentarze mogły utracić bezpośredni związek z aktualnym tekstem. Pozostawiam je w niezmienionej formie z racji ich historycznej wartości.
A to Słowo ciałem się stało, i mieszkało między nami, i widzieliśmy chwałę jego, chwałę jako jednorodzonego od Ojca, pełne łaski i prawdy. John 1:14
Przywykliśmy do faktu, że narodziny naturalne są efektem udziału dwojga osób i że, szczególnie w dobie gdy posiadamy możliwość wglądu w procesy biologiczne skutkujące poczęciem się człowieka, oceniamy to zdarzenie jako powszechne, trywialne, nie zasługujące na głębsze zastanowienie się.
Jednak akt narodzenia jednorodzonego, jedyny jak dotąd potwierdzony wcześniejszą zapowiedzią zaistnienia takiego przypadku w historii wszechświata, zmusza nas do przeegzaminowania tego zagadnienia szczególne dlatego, że jak to wynika z przekazu biblijnego, narodzinom Jezusa towarzyszyły elementy narodzin naturalnych włącznie z normalnym cyklem rozwoju płodu.
Oto świadectwa Pisma o tym, że narodzenie się Jezusa było początkiem (gr. genesis) Jego istnienia – życia:
A narodzenie [gr. - gennesis] Jezusa Chrystusa takie było …. Matthew 1:18
Maryja …. znaleziona jest brzemienną z Ducha Świętego. Matthew 1:18
….co się w niej poczęło, z Ducha Świętego jest. Matthew 1:20
Powyższe cytaty z Pisma dowodzą, że przyjściu Jezusa towarzyszyły wszystkie elementy właściwe dla naturalnych narodzin człowieka poza wyjątkiem okoliczności Jego poczęcia się, które stanowią o odmienności ontycznej tego przedstawiciela rodziny ludzkiej, oraz uzasadniać pojęcie jednorodzony w aspekcie etymologicznym.
Nie ulega najmniejszej nawet wątpliwości co do tego, że poczęcie się płodu w łonie kobiety dokonuje się zawsze w wyniku połączenia się dwóch żywych komórek rozrodczych i tak to się też stało w przypadku Jezusa. Potwierdza ten fakt w takiej właśnie formie Matthew 1:18, albowiem nie mogłoby Pismo nazwać tego zdarzenia „narodzeniem”, gdyby termin ten oznaczał tam cokolwiek innego niż to, czego jest powszechnym desygnatem.
Mamy zatem do czynienia z ponadnaturalnym zaistnieniem żywej komórki męskiej w łonie Marii. Należy także zwrócić uwagę na dwoisty charakter udziału ducha świętego w poczęciu się Jezusa a mianowicie: w kontekście przyczynowym (Matthew 1:18) i w kontekście ontycznym (Matthew 1:20)
Konieczność wzmianki zawierającej informację o kontekście ontycznym poczęcia się Jezusa wynika z faktu „żywotności” komórki męskiej, co zawsze wskazuje na osobowy charakter dawcy materiału genetycznego.
Wiemy stąd ponad wszelką wątpliwość, że źródłem witalności komórki męskiej, która zapoczątkowała powstanie płodu (istnienie Jezusa), był duch Boga Ojca który charakteryzuje się tym że on ma żywot sam w sobie, duch święty. Wygląda więc na to, że poczęcie się Jezusa w łonie matki należy rozumieć jako „formalne” poczęcie się tego człowieka, natomiast jego pochodzenie w kontekście ontycznym, jako zrodzenie z „jednego”, tego który nie wymaga „pomocy” człowieka w przekazaniu życia.
Oczywiście należy tu jeszcze wyjaśnić rolę Bożego słowa w akcie poczęcia się Jezusa w powyższym kontekście. Nie roszczę sobie pretensji do posiadania wiedzy tyczącej się technicznych tajników sposobu w jaki Bóg dokonał ucieleśnienia się swego słowa, aczkolwiek trudno jest mi się oprzeć pokusie porównania aktów „pierwszego” i „drugiego” stworzenia. Powstanie Adama (pierwsze stworzenie) było wszak klasycznym przykładem ożywienie materii nieożywionej (gliny, prochu ziemi) w wyniku tchnienia bożego, co jest chyba powszechnie interpretowane jako akt tchnienia ducha w nieożywioną materię co dało początek istnieniu duszy ożywionej.
Dekonstruując powyższy mechanizm stworzenia Adama można by dojść do wniosku, że obecność/zaistnienie ducha świętego w zmaterializowanym słowie, było dokładnie tym czym było tchnienie tchu żywota w nozdrza nieożywionego jeszcze Adama.
Co nie ulega najmniejszej nawet wątpliwości to fakt, że tak zrozumiane przesłanie Pisma jest nie tylko doskonale kompatybilne ze słowami John 1:14, ale nawet je dodatkowo wyjaśnia, bowiem tylko wtedy gdy rozumiemy je na wyżej opisany sposób, treść tekstu „widzieliśmy chwałę jego, chwałę jako jednorodzonego od Ojca” nabiera charakteru zwięzłej, doskonale logicznej informacji.
Reasumując, przymiot jednorodzony, desygnuje taki rodzaj poczęcie się człowieka, w którego procesie bierze udział tylko jeden osobnik w rodzaju ludzkim. W przypadku Jezusa, wskazuje on na poczęcie się z osoby Boga Ojca, który to fakt uwierzytelnia ontyczny charakter osobowości Jezusa zawarty w określeniu: „...wtóry człowiek sam Pan z nieba.” 1Co 15:47
NB
Zwracam uwagę, że z racji uaktualnienia treści tego postu, poniższe komentarze mogły utracić bezpośredni związek z aktualnym tekstem. Pozostawiam je w niezmienionej formie z racji ich historycznej wartości.