Polemika z artykułem Jan Ludwik Wolzogen [JLW] Opera Omnia Exegetica, Didactica et Polemica Irenopoli 1656 [właściwie 1668] pag. 879 – 881 "Euangelium Johannis" traktującym o J 8:58 zamieszczonym na stronie:
http://christianismirestitutio.pl/?p=172
Oto fragment tego artykułu:
Wers 58 Powiedział im Jezus, zaprawdę, zaprawdę mówię Wam, wcześniej niż się Abraham stanie, ja jestem. Powszechnie w ten sposób słowa te są oddawane [tłumaczone]: Zaprawdę, zaprawdę mówię wam, zanim Abraham się stał, ja jestem. Miejsce to jest uważane za Achillesa [tzn. za bardzo mocny argument] przez tych, którzy wierzą, że Chrystus istniał od wszelkiej wieczności, a w każdym razie przed ustanowieniem świata. Jednakże jeśli słowa greckie zostaną przetłumaczone zgodnie z tym, jak my je przekładamy, już samo przez się będzie dość oczywiste, że miejsce to nie będzie żadną pomocą dla podtrzymania opinii tych ludzi. Greckie zaś słowa są takie: Ἀμὴν ἀμὴν λέγω ὑμῖν, πρὶν Ἀβραὰμ γενέσθαι ἐγὼ εἰμί. Jeśli chcieć to na łacinę przetłumaczyć, tak brzmieć będą: zaprawdę, zaprawdę mówię wam, zanim Abraham stanie się, ja jestem. W taki sposób Arias Montanus w swym tłumaczeniu je oddał. Tu γενέσθαι, to jest stać się, to bezokolicznik aorystu, to jest czasu nieokreślonego, który po łacinie należałoby oddać bądź czasem przeszłym: stał się, lub przyszłym: stanie się. Ci zaś, którzy nie są w języku greckim nieuczeni, łatwo pojmują i wiedzą z reguł greckiej gramatyki, że naturą aorystu jest, iż znaczenie swe uzależnia od tych słów, z którymi jest łączony; i tak, gdy z czasem przeszłym jest połączony, zwykł mieć znaczenie przeszłe, gdy z czasem teraźniejszym, teraźniejsze, które ku przyszłości się kieruje. Skoro zatem w tym miejscu czasownik w aoryście γενέσθαι połączony jest z czasownikami w czasie teraźniejszym, z których jeden – λέγω – poprzedza go, zaś drugi – εἰμί – po nim następuje, siła konstrukcji gramatycznej sprawia, że ów czasownik γενέσθαι należy oddać przez czas teraźniejszy trybu podporządkowanego (subiunctivus, inna nazwa trybu łączącego, coniunctivus), co ma znaczenie czasu przyszłego. Nadto, że rzecz tak się ma, jak powiedzieliśmy, przyznać mogą bez trudu nawet i ci, którzy żadnego starania w naukę greckiego języka nie włożyli – jeśli zerkną na dwa miejsca paralelne wobec tych [wyżej cytowanych] słów u tego samego naszego Jana: 13, 19 oraz 14, 29, gdzie w drugim miejscu po grecku tak samo są słowa πρὶν γενέσθαι zanim się stał, w pierwszym: πρὸ τοῦ γενέσθαι – co ma takie samo znaczenie. Każde z tych dwóch miejsc nie inaczej jest tłumaczone przez wszystkich tłumaczy – i nie może być inaczej tłumaczone – jak przez tryb podporządkowany czasu teraźniejszego kierujący się ku przyszłości: zanim się stanie. Dlaczego zatem i w tym [omawianym] miejscu te same słowa nie w ten sam sposób powinny być tłumaczone? Żadnych dotąd przykładów przeciwnych naszej, z greki wywiedzionej, regule nie widzieliśmy; jeśliby jednak jeden lub drugi taki przykład się znalazł, nie ma żadnej przyczyny, dla której mielibyśmy – gdy nie ma takiej konieczności – od powszechnego i zwyczajnego znaczenia uciekać się do rzadkiego i niezwykłego w użyciu. Słusznie bowiem mistrzowie dobrego tłumaczenia powiadają, że nigdy nie należy odstępować od zwyczajnego i upowszechnionego, a także właściwego [tj. dosłownego, pierwotnego] sensu, i kierować się ku sensowi niezwykłemu i przenośnemu – chyba że jest się zmuszonym koniecznością.
Kto bowiem w rozumieniu pewnego wyrażenia poprzestaje na powszechnym znaczeniu słów, ten jakby wspólną i publiczną drogą kroczy. Tak zaś, jak niedorzecznie zachowywałby się ten, kto bez żadnej konieczności publiczną i królewską drogę opuszczając, po bezdrożach byłby się błąkał, lub ten, kto mogąc – według powszechnego zwyczaju – do domów przez bramę i próg [dosłownie: drzwi] wstępować, wolałby wchodzić przez okno – tak samo niedorzeczne jest, by w tłumaczeniu, gdy nic do tego nie zmusza, przechodzić od tego, co powszechne i przyjęte, do tego, co rzadkie i niezwyczajne. A odnośnie tego miejsca i to bardzo godne jest uwagi, że przeciwnicy argumentujący z tych słów Chrystusa pełnią rolę oponentów, my zaś – odpowiadających. Rzeczą oponenta jest zaś nie tylko pokazać, że słowa mogą być przyjmowane [rozumiane] tak, jak on chce – by to pokazać, wystarczy jeden czy drugi przykład dostarczyć; lecz oponent powinien też i dowieść, że ogólnie w ten sposób, [w jaki chce], powinny być dane słowa rozumiane, a bez popadnięcia w absurd inaczej rozumiane być nie mogą. To zaś wynika nie tylko z jednego, drugiego czy nawet z wielu przykładów; potrzebne jest, by żaden przykład przeczący nie był dany. Bowiem jeśli odpowiadający choć jedną lub drugą okoliczność jako przeciwną dostarczyć może, już wniwecz się obraca dowód oponenta. O ileż zaiste większa jest pewność, że taki dowód będzie zniweczony, gdy oponent za sobą ma tylko kilka nielicznych i osobliwych przykładów, zaś odpowiadający ma niezliczone i wszędzie znajdywane [albo: powszechnie przyjęte].
Dalej, w tych słowach Chrystusa i to warto zauważyć, że w słowach ja jestem jest elipsa zwykle przez Chrystusa używana, którą wyżej w tym rozdziale już dwukrotnie odnotowaliśmy, mianowicie w wersie 24 i 28, gdzie pokazaliśmy, że pod tymi słowami należy rozumieć to, co Chrystus od początku swej rozmowy z tymi Żydami przedstawiał w wersie 12, gdzie rzekł: ja jestem światłem świata, to jest Mesjaszem i zbawicielem ludzi. Zawsze zatem, gdy Chrystus mówi po prostu: ja jestem, w domyśle należy rozumieć: światłem świata, lub Chrystusem. Jest to widoczne również u Jana 13, 19, gdy Chrystus powiada: teraz wam mówię, zanim się stanie, abyście, gdy to się stanie, uwierzyli, że ja jestem. Jest tu jasne, że słowa ja jestem nie mogą być wprost rozumiane, lecz powinny być uzupełnione tym sposobem, o którym mówiliśmy.
(koniec cytatu)
Trudno się zgodzić z taką opinią.
Autor tego opracowania zmienia powszechnie przyjętą we wszystkich przekładach głównego nurtu formę gramatyczną [czasu przeszłego dokonanego] czasownika γενέσθαι na formę czasu przyszłego i wczytuje na fundamencie tej zmiany zupełnie inna treść omawianego wersetu.
Zamiast skupiać się na zasadności przesłanek gramatycznych, które zdaniem autora przemawiają za poprawnością takiego tłumaczenia, a które ja uważam za absolutnie błędne, chciałbym w mojej krytyce skoncentrować się raczej na zasadniczych powodach, które popychają ludzi do konstruowania różnego rodzaju wybiegów w celu zaprzeczenia rzeczywistego przesłania Pisma świętego.
Nie da się ukryć, że podstawowym powodem działań podjętych w rzeczonej sprawie przez JLW jest niedowiarstwo w absolutnie fundamentalnej dla chrześcijaństwa kwestii, a mianowicie czy Jezus był synem Bożym w znaczeniu ontycznym.
Wydawać by się mogło, że kwestie wiary nie powinny mieć wpływu na ocenę gramatycznej poprawności przekładu wypowiedzi Jezusa na język polski, ale tak w rzeczywistości nie jest, bowiem stan samoświadomości danej osoby i wynikający z niej sposób wyrażania się, jest przecież determinowany wiedzą o swoim pochodzeniu.
Dlatego i Jezus, posiadający głęboką świadomość swojego pochodzenia, mówił w sposób odzwierciedlający tą wiedzę, a ponieważ był synem Bożym, to Jego wypowiedzi wzbudzały kontrowersje i bulwersowały niewierzących w Jego boskie pochodzenie słuchaczy.
Z tej samej przyczyny, negujący faktyczne pochodzenie Jezusa JLW, usiłuje nadać racjonalnego z punktu widzenie swego niedowiarstwa znaczenia wypowiedzi Jezusa, co prowadzi go do zmiany gramatycznej formy Jego wypowiedzi.
Należy jednak zauważyć, że nielogiczna z punktu widzenia niedowiarstwa JLW treść wypowiedzi Jezusa, przybiera postać absolutnie spójnej natychmiast wtedy gdy odczytuje się ją w niezmienionej postaci lecz z wiarą w niebiańskie pochodzenie Jezusa.
Okazuje się zatem, że wiara w niebiańskie pochodzenie Jezusa jest koniecznym czynnikiem dla zaistnienia takiego stanu świadomości osób czytających Pismo święte, który uzdatnia ich umysły do weryfikacji treści przesłania w kategoriach logicznych.
Zrozumienie treści słów Pana Jezusa w omawianym tu wersecie 58 [w jego niezmienionej formie] wymaga dodatkowo dogłębnej wiedzy o charakterystyce budowy człowieka [bytu ludzkiego] w kontekście ontycznym.
Pierwsza księga Biblii dostarcza lakonicznego wprawdzie, ale dokładnego opisu powstania człowieka, który jest fundamentem mojego poznania w tej dziedzinie i przedmiotem moich dalszych tu rozważań.
Dusza ludzka jest takiego rodzaju bytem, który można zdefiniować jako homogeniczne tj scalone i nieoddzielne [bez skutku śmierci] występowanie ducha w ciele, a ściślej, homogeniczny związek ducha z materią nieożywioną.
Duch jest w tym związku elementem animującym nieożywianą materię, która przekształca się w wyniku zintegrowanej z nią obecności ducha w materią ożywioną zwaną potocznie, choć nie do końca poprawnie, ciałem.
Dokładny opisie zależności zachodzących pomiędzy poszczególnymi elementami tego związku utrudnia fakt, że z chwilą jego powstania, wszystkie jego elementy „składowe” automatycznie tracą status substancji występujących niezależnie.
Zatem dokładnie od chwili powstania duszy ludzkiej nie można [sensu stricte] orzekać o człowieku w naukowy sposób w kontekście jego „części składowych”.
Możliwość kompetentnego posługiwania się terminologią odnoszącą się do „części składowych” człowieka-duszy żyjącej, daje nam znajomość Biblii - słowa Bożego, które wnika w najgłębsze zakamarki ludzkiej egzystencji zarówno w sferze ducha, duszy i ciała [oddzielnie], mimo iż stanowią one integralną całość.
Heb 4:12 Boć żywe jest słowo Boże i skuteczne, i przeraźliwsze nad wszelki miecz po obu stronach ostry, i przenikające aż do rozdzielenia i duszy, i ducha, i stawów, i szpików, i rozeznawające myśli i zdania serdeczne.
Znajomość zależności zachodzących pomiędzy tymi elementami i wiara w pochodzenie Jezusa zgodna z wyznaniem apostoła Piotra zarejestrowanym w ewangelii Mateusza Mat 16:16 „...Tyś jest Chrystus, on Syn Boga żywego.” pozwala zrozumieć sens wypowiedzi Jezusa w ewangelii Jana 8:58 przetłumaczonej w wersji klasycznej
Jednak aby dokładnie zrozumieć różnicę pomiędzy [Adamem] człowiekiem stworzonym i [Jezusem] jednorodzonym synem Bożym, dwóch gatunków rodzaju ludzkiego w kontekście ontycznym, należy je wpierw dokładne omówić.
Pierwszy człowiek - Adam:
Stworzenie pierwszego [ziemskiego] człowieka opisuje Pismo święte w następujący sposób:
Gen 2:7 Stworzył tedy Pan Bóg człowieka z prochu ziemi, i natchnął w oblicze jego dech żywota. I stał się człowiek duszą żywiącą.
Zwróćmy uwagę, że Pismo nazywa mianem człowieka nie rezultat swego dzieła, lecz jego początkową tj „glinianą”, nieożywioną jeszcze formę.
Zwracam na to uwagę, bowiem potoczne znaczenie słowa człowiek w jakim je dziś używamy, odnosi się do skończonego dzieła aktu stworzenia, a więc odwrotnie do tego jak je użyto w opisie stworzenia.
Następne spostrzeżenie godne uwagi to to, że nazwa syn Boży nie może wynikać z niematerialnego, a nawet ogólniej z jakiegokolwiek zewnętrznego „elementu składowego” człowieka, lecz bezpośrednio z Boga, jako jedynego źródła boskiego elementu tego nowo powstałego bytu, co nieomylnie potwierdza ontyczny aspekt znaczenia tego przymiotnika.
Należy w końcu podkreślić, że ten boski element [tchnienie Boże], rozumiany powszechnie jak duch, jest nie tylko źródłem podobieństwa człowieka do Boga, ale również źródłem życia.
W akcie stworzenia człowieka obserwujemy cudowną przemianę fizycznych własności materii nieożywionej w wyniku połączenia się z nią/obecności w niej ducha, który zamienia ją w ciało i tak w ten sposób inicjuje egzystencję duszy żyjącej.
Warto pamiętać, że w zamierzeniu Stwórcy ten związek miał się charakteryzować doskonałą harmonią koegzystencjalną, co się przekłada na „wewnętrzną” jedność pomiędzy zamysłem ducha [Bożą świadomością] i wolną wolą Adama.
Nie trudno się domyśleć, że opis stworzenia człowieka odsłania kulisy funkcjonowania świadomości, samoświadomości, rozumu i wolnej woli a także pozwala poprawnie zdefiniować zależności pomiędzy nimi wszystkimi.
Pewien jestem, że z tą samą łatwością już teraz możemy sobie łatwo uzmysłowić, że pierwszy człowiek był doskonale świadom, swego pochodzenia, czyli że Adam wiedział że był synem Bożym.
Wiedział też że istotą jego osobowości był ożywiający go duch Boży, który pochodził z Ojca duchów, tj. z samego Boga, z którym utrzymywał niczym nie zakłóconą [aż do czasu grzechu] społeczność.
Możemy sobie łatwo wyobrazić, że gdyby zaistniała taka potrzeba, Adam bez wahania mógłby powiedzieć, że on i jego Ojciec jedno są – tzn byli aż do czasu pierwszego grzechu.
Jeśli przyjmiemy [a innego wyjścia nie mamy], że jego świadomość wynikała z obecności ducha Bożego w nim, to rozumiemy że Adam musiał mieć świadomość człowieka duchowego, który rozumie odwieczną naturę istnienia ducha, pochodzącego z odwiecznie istniejącego Boga.
To ta właśnie świadomość pozwoli Jezusowi powiedzieć wiele tysięcy lat potem słowa, które tak bulwersowały i do dziś jeszcze bulwersują ludzi niewierzących w Jego boskie pochodzenie.
Obraz człowieka ulega jednak diametralnej zmianie od chwili złamania zakazu Boga.
Duchowy ze swej natury Adam, płodzi dzieci [synów ludzkich], których osobowości są genetycznie obarczone grzechem, co skutkuje wewnętrzny rozłam, niepokój, utratę doskonałej jedności pomiędzy zamysłem ducha i wolą człowieka, która już w pierwszym pokoleniu zaowocowała uczynkiem bratobójstwa.
Człowiek duchowy z wolna, lecz nieubłaganie, przemienia się w człowieka cielesnego, który z nieustannie wzrastającym zuchwalstwem sprzeciwia się zamysłom ducha i podąża za swymi cielesnymi pożądaniami.
Powyższe spostrzeżenia stanowią fundament moich dalszych rozważań w omawianym tu temacie dlatego warto je mieć ciągle w pamięci.
Trwający tysiące lat stan buntu człowieka przerywa Bóg posyłając na świat zapowiadanego od wieków proroka-jednorodzonego syna-mesjasza – Jezusa.
Zanim jeszcze przejdę do omówienia ontycznych aspektów osoby Jezusa, chciałbym zwrócić uwagę na to, że słowo posyła w poprzednim zdaniu jest użyte w aspekcie zbliżonym do aktu stworzenia Adama. Nie zawiera ono żadnych konotacji implikujących preegzystencję osoby Jezusa pod jakąkolwiek postacią, a tylko wskazuje na odwieczną naturę posłanego „z góry” ducha, z którego się Jezus począł.
Drugi człowiek – Jezus:
Teraz, gdy już położyliśmy ontyczny fundament pierwszego stworzenia, łatwiej będzie mi wykazać istotną różnicę pomiędzy Adamem i Jezusem - drugim stworzeniem. Wykażę wkrótce, że wiara w Boże „spłodzenie” – zrodzenie z jednego, dziewicze poczęcie, „przyjście w ciele” i ucieleśnienie się słowa Bożego, to nieodzowne elementy przyjścia Jezusa na ten świat. W doskonały sposób tłumaczą one roszczenie Jezusa, zawarte w Jego wypowiedzi dotyczącej korzeni Jego egzystencji poprzedzających [lecz nie preegzystencji] życie Abrahama, mimo Jego znacznie późniejszych w czasie narodzin.
Na wstępie przytoczę trzy wersety Pisma traktujące o rożnych aspektach przyjścia Jezusa na świat tj. Bożego spłodzenia i czasu realizacji tego zdarzenia.
Psa 2:7 Opowiem ten dekret: Pan rzekł do mnie: Syn mój jesteś ty, Jam ciebie dziś spłodził.
Act 13:32 I my wam opowiadamy tę obietnicę, która się ojcom stała, iż ją Bóg wypełnił nam, dziatkom ich, wzbudziwszy Jezusa.
Act 13:33 Jako też w Psalmie wtórym napisane jest: Syn mój jesteś ty, jam ciebie dziś spłodził.
Psalm drugi informuje w sposób najbardziej bezpośredni jak to tylko można wyrazić, że Bóg jest ojcem [tego] syna, o którym sam mówił, że go spłodzi[ł], natomiast dwa następujące wersety dowodzą, powołując się na słowa Psalmu drugiego, że tym obiecanym-spłodzonym synem jest Jezus.
Należy tu zwrócić uwagę na fakt, że w odróżnieniu od naturalnej metody prokreacji, w której bierze udział dwoje osobników płci przeciwnej, człowiek Jezus poczyna się z jednego rodzica ziemskiego, co jest przyczyną do nazwania Go „synem jednorodzonym”. Następnym ewenement takiej genezy Jego poczęcia się jest fakt, że jest to drugi z kolei w historii wszechświata akt udzielenia życia [ducha] bezpośrednio z Boga w osobnika poczynającego się w tym akcie. To zdarzenia Biblia nazywa drugim stworzeniem. Podejrzewam, że dla wielu czytelników tego opracowania fakt ten będzie prawdziwym zaskoczeniem, bowiem wynika z niego że Jezus jest takim samym jak Adam człowiekiem z tym tylko, że stworzonym w nieco inny sposób, co jest przyczyną Jego zacności daleko przewyższającej chwałę pierwszego Adama.
Naturalnie nie było takiej możliwości aby obiecany syn mógł być stworzony poza obrębem już istniejącego gatunku stworzeń [człowieka], ani być jakimkolwiek innym, a tym bardziej preegzystującym bytem, bowiem zbawienia z grzechów mógł dokonać tylko taki osobnik, który pochodziła z gatunku przez którego grzech wszedł na świat, jak czytamy:
1Co 15:21 Bo ponieważ przez człowieka śmierć, przez człowieka też powstanie umarłych.
Kategorycznie zatem, Jezus nie mógł być [z ontycznego punktu widzenia] kimkolwiek innym jak tylko i wyłącznie człowiekiem. Nie Bogiem, nie Bogiem i człowiekiem, nie Bogo-człowiekiem, nie ucieleśnieniem Boga, lecz tylko i wyłącznie człowiekiem.
Gdyby był kimkolwiek więcej niż tylko człowiekiem, wówczas Jego zmartwychwstanie byłoby kompletnie nieużyteczne dla rodzaju ludzkiego, utraciłoby jakąkolwiek wartość zbawczą dla człowieka i to ze względu na zasadę którą ustanowił sam Bóg: ponieważ przez człowieka śmierć, przez człowieka też powstanie umarłych.
Bóg, który doskonale wiedział o tej zależności, nie mógł pozwolić na to, aby udaremnić swój własny plan zbawienia, dlatego dokonał nowego stworzenia.
Zwróćmy uwagę na to, że poczęty ze słowa Bożego Jezus, spełnia doskonale wszystkie ontyczne aspekty pierwszego człowieka, jest niejako nowym szczepem [z Boga] w gatunku ludzkim. Szczepem który powstał w wyniku transformacji słowa uosabiającego naturę Boga, które ciałem się stało, na wzór ”tchnienia żywota”.
Gdyby nie ten zdawać by się mogło nieznaczący fakt, nie można byłoby powiedzieć o Jezusie, że przyszedł „w ciele”.
Realna transformacja słowa w ciało [komórkę męską] dopełniła „technicznego” aspektu prokreacji w gatunku ludzkim, a zatem Jezus, tak jak każdy człowiek przeszedł i/lub jest w ciele, w tego samego rodzaju związku ducha z materią w jakim została stworzony Adam, a zatem JEST człowiekiem.
Tak jak każdy człowiek posiada świadomość swojego pochodzenia, tak i Jezus posiadł świadomość swego pochodzenia skąd wiedział, że nie jest synem Józefa, lecz Boga i dlatego już jako dwunastoletni chłopiec tak śmiało o tym mówił – to było dla Niego faktem.
Wiedząc, że nie począł się z „woli mężczyzny”, z nasienia ludzkiego, rozumiał że jest jedynym na świecie człowiekiem, którego początek życia znajduje się w odwiecznym Bogu, a zatem, że istotą jego duszy jest duch, którego pochodzenie uprzedza każdego człowieka zrodzonego z innego człowieka, z pełną świadomością znaczenie treści swoich słów powiedział do Żydów: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Pierwej niż Abraham był, jam jest.”
Dlaczego taka niecodzienna form gramatyczna?
Dlaczego nie powiedział: Pierwej niż Abraham był, jam był?
Powód dla którego Jezus używa tej formy wypowiedzi jest świadectwem Pisma o tym, że samoświadomość Jezusa miała swoje źródło w świadomości ducha (odsyłam czytelnika do moich rozważań na temat świadomości), w jedności z Bogiem, a co za tym idzie, że nie była zakotwiczona w Jego duszy czyli, że Jezus „był w duchu”, a nie „w ciele” jak się o tym wyraża apostoł Paweł: Rom 8:9 Lecz wy nie jesteście w ciele, ale w duchu, gdyż Duch Boży mieszka w was: a jeźli kto Ducha Chrystusowego nie ma, ten nie jest jego.
Powiedział zatem jam jest, ponieważ Jego duch jest wieczny i z tej racji nie można o nim wypowiadać się w kategoriach istnienia doczesnego – byłoby to błędem.
Nie mógł powiedzieć jam był, ponieważ człowiek Jezus [dusza żyjąca] nie uprzedzał swoim fizycznym istnieniem życia Abrahama – takie stwierdzenie byłoby więc nieprawdą.
Jak widać z powyższego, dogłębna analiza słów Jezusa dokonana w kontekście wiary/wiedzy w/o Jego Boże pochodzenie, w doskonały sposób uzasadnia to na pozór paradoksalne stwierdzenie Jezusa.
...............................................................................................................................................
Zacytuję teraz obszerniejszy fragment ósmego rozdziału ewangelii Jana z moim własnym komentarzem w tych miejscach, których właściwe zrozumienie uważam za kluczowe dla zrozumienia treści końcowej wypowiedzi Jezusa, która pada w wersecie 58.
John 8:12: Zasię im rzekł Jezus, mówiąc: Jam jest światłość świata; kto mię naśladuje, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota.
John 8:13: I rzekli mu tedy Faryzeuszowie: Ty sam o sobie świadczysz, a świadectwo twoje nie jest prawdziwe.*
Lecz, jak już wiemy, świadectwo Jezusa to świadectwo Ducha świętego, bowiem Jego samoświadomość była tożsama ze świadomością Jego ducha tj ducha świętego, którego świadectwo jest prawdziwe.
John 8:14: Odpowiedział Jezus i rzekł im: Chociaż ja świadczę sam o sobie, jednak prawdziwe jest świadectwo moje; bo wiem, skądem przyszedł i dokąd idę; lecz wy nie wiecie, skądem przyszedł i dokąd idę.
John 8:15: Wy według ciała sądzicie;* ale ja nikogo nie sądzę.
John 8:16: A choćbym i ja sądził, sąd mój jest prawdziwy; bom nie jest sam, ale ja i który mię posłał, Ojciec.*
Jezus nie sądził według ciała bowiem Jego samoświadomość była absolutnie wolna od jego wpływów.
Jezus był Mesjaszem namaszczonym duchem świętym, człowiekiem na którego zstąpił Duch święty i na nim [w Jego wnętrzu] pozostał (John 1:32), zatem świadomość duch świętego i Jego samoświadomość współistniały w Jego wnętrzu - było ich dwóch.
John 8:17: W zakonie waszym napisane jest: Iż dwojga ludzi świadectwo prawdziwe jest.
John 8:18: Jam jest, który sam o sobie świadczę; świadczy o mnie i ten, który mię posłał, Ojciec.*
Świadectwo Jezusa jest tym samym co świadectwo Boga Ojca, bowiem oświadczenie Jezusa jest oświadczeniem wypowiedzianym przez ducha świętego w Nim (patrz wyżej).
John 8:19: Tedy mu rzekli: Gdzież jest ten twój Ojciec? Odpowiedział Jezus: Ani mnie znacie, ani Ojca mego; byście mnie znali, i Ojca byście mego znali.*
Bardzo ciekawa odpowiedź Pana Jezusa dowodząca jedności Jego natury z naturą Jego Ojca, wynikającej nie tylko z jedności ducha, ale również z utrzymanego w doskonałości [bezgrzesznym] stanie duchowym Jezusa. Nie może być żadnej wątpliwości co do takiego stanu rzeczy skoro Jezus „był w duchu”, a ten duch to pochodzący bezpośrednio z Ojca - duch święty. Czytaj też II Corinthians 5:19: Bóg był w Chrystusie, świat z samym sobą jednając.
John 8:20: Te słowa mówił Jezus w skarbnicy, ucząc w kościele, a żaden go nie pojmał; bo jeszcze była nie przyszła godzina jego.
John 8:21: Rzekł im tedy zasię Jezus: Ja idę, i będziecie mię szukać, a w grzechu waszym pomrzecie; gdzie ja idę, wy przyjść nie możecie.
John 8:22: Mówili tedy Żydowie: Alboż się sam zabije, że mówi: Gdzie ja idę, wy przyjść nie możecie?
John 8:23: I rzekł do nich: Wyście z niskości, a jam z wysokości; wyście z tego świata, a jam zasię nie jest z tego świata.*
Jak już wspomniałem wyżej, pierwiastek życia Jezusa pochodził wprost od Ojca – „z wysokości”, natomiast pierwiastek życia każdego innego człowieka zrodzonego w wyniku prokreacji, pochodził z osobnika ludzkiego zamieszkującego ziemię – „z niskości”.
Naturalnie pamiętamy, że słowa te wypowiadał człowiek będący w duchu to znaczy taki człowiek, którego samoświadomość zakotwiczona była w duchu tzn w rzeczywistości, z której pochodził życiodajny pierwiastek który go począł do życia na ziemi.
John 8:24: Przetomci wam powiedział, iż pomrzecie w grzechach waszych; bo jeźli nie wierzycie, żem ja jest, pomrzecie w grzechach waszych.
John 8:25: Tedy mu rzekli: Któżeś ty jest? * I rzekł im Jezus: To, co wam z początku powiadam.
I to jest właśnie pytanie na które nie znaleźli odpowiedzi Żydzi: Któżeś ty jest?
Nie poznali w osobie Jezusa drugiego człowieka - widzieli tylko to co można było zobaczyć oczami fizycznymi, a patrząc w ten sposób nie można zauważyć żadnej różnicy pomiędzy pierwszym i drugim człowiekiem, bo taka nie występuje. Postrzegali Go jako osobnika z gatunku pierwszego człowieka, i dlatego Jego wypowiedzi postrzegali jako bluźnierstwa.
Tymczasem Jezus mówił o sobie w sposób nie tylko prosty ale również bardzo adekwatny, bo to odpowiadało prawdziwemu stanowi rzeczy. Gdy mówi „nie wierzycie, żem ja jest”, odnosi się zwyczajnie i w sposób bezpośredni do takiego stanu rzeczy jaki faktycznie definiował Jego stan istnienia. Nie mógł nie mówić jam jest, bowiem każda inna forma wypowiedzi odkreślająca stan Jego świadomości zaległej w duchu, przeczyłaby i prawdzie o wiecznej naturze Jego ducha i ośrodka Jego samoświadomości.
Gdyby Żydzi uwierzyli prorokom i rozpoznali w Jezusie syna Boga, natychmiast zrozumieliby treść Jego wypowiedzi i nie musieliby zadawać nurtującego ich pytanie: Któżeś ty jest?
John 8:26: Wieleć mam o was mówić i sądzić; ale ten, który mię posłał, jest prawdziwy, a ja, com od niego słyszał, to mówię na świecie.
John 8:27: Ale nie zrozumieli, że im o Ojcu mówił.
John 8:28: Przetoż im rzekł Jezus: Gdy wywyższycie Syna człowieczego, tedy poznacie, żem ja jest, a sam od siebie nic nie uczynię, ale jako mię nauczył Ojciec mój, tak mówię.
John 8:29: A ten, który mię posłał, ze mną jest; nie zostawił mię samego Ojciec; bo co mu się podoba, to ja zawsze czynię.
John 8:30: To gdy on mówił, wiele ich weń uwierzyło.*
Lecz niektórzy i zobaczyli fizycznymi oczami i Bóg dał im zrozumieć sercem, że osobowość Jezusa wyrażona Jego uczynkami jest dokładnym odzwierciedleniem cech Jego Ojca, a zatem, że patrzą na Jego syna, syna Bożego.
Jak widać z powyższego, wiara nie jest bezpodstawnym wymysłem chorej wyobraźni, lecz realistyczną oceną dowodów rzeczowych prezentowanych w rzeczywistości fizycznej. Świadczą one dosadnie o rzeczywistości duchowej, która jest obecna w nas samych, czy to się nam podoba czy też nie.
Brak zaś wiary jest zaprzeczeniem tego oczywistego stanu rzeczy, duchową ślepotą.
John 8:31: Tedy mówił Jezus do tych Żydów, co mu uwierzyli: Jeźli wy zostaniecie w słowie mojem, prawdziwie uczniami moimi będziecie;
John 8:32: Poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi.
John 8:33: I odpowiedzieli mu: Myśmy nasienie Abrahamowe, a nigdyśmy nie służyli nikomu; jakoż ty mówisz: Iż wolnymi będziecie.
John 8:34: Odpowiedział im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, iż wszelki, kto czyni grzech, sługą jest grzechu.
John 8:35: A sługać nie mieszka w domu na wieki, ale Syn mieszka na wieki.
John 8:36: A przetoż jeźli was Syn wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie.
John 8:37: Wiem, żeście nasienie Abrahamowe; lecz szukacie, abyście mię zabili, iż mowa moja nie ma u was miejsca.
John 8:38: Ja com widział u Ojca mego, powiadam, a wy też to, coście widzieli u ojca waszego, czynicie.
John 8:39: Odpowiedzieli mu i rzekli: Ojciec nasz jest Abraham. Rzekł im Jezus: Byście byli synami Abrahamowymi, czynilibyście uczynki Abrahamowe.
John 8:40: Ale teraz szukacie, byście mię zabili, człowieka tego, którym wam prawdę mówił, którąm słyszał od Boga; tego Abraham nie czynił.
John 8:41: Wy czynicie uczynki ojca waszego. Rzekli mu tedy: My z nierządu nie jesteśmy spłodzeni, jednegoż Ojca mamy, Boga.
John 8:42: Tedy im rzekł Jezus: Być był Bóg Ojcem waszym, tedy byście mię miłowali, gdyżem ja od Boga wyszedł i przyszedłem, anim sam od siebie przyszedł, ale mię on posłał.*
Kolejna wypowiedź Jezusa potwierdzająca boskie pochodzenie drugiego człowieka, który „wyszedł od Ojca” co jest nie tylko zaprzeczeniem tezy o współistotnym Jego z Ojcem istnieniu, Jego preegzystencji ale także domniemanej kenozy rozumianej w potocznym tego słowa znaczeniu o czym świadczą słowa „anim sam od siebie przyszedł”. Gdyby preegzystował, musiałby przyjść zgodnie z własną wolą (wszak nie przyszedł wbrew tejże), a gdyby tak było, musiałaby to być jednocześnie wola Ducha świętego.
Tylko wtedy mógłby przyjść od siebie jako osobowy byt duchowy, a On sam temu wyraźnie zaprzecza!
Wszystkie elementy wypowiedzi Jezusa dają żywe świadectwo samoświadomości człowieka poczętego z Boga, który pozostaje w stanie doskonałej harmonii duchowej ze swym Ojcem poprzez zachowanie w nienagannej czystości swego ducha.
John 8:43: Przeczże tej powieści mojej nie pojmujecie? * przeto, iż nie możecie słuchać mowy mojej.
Nie pojmowali Żydzi i dotychczas wielu ludzi nie pojmuje, że uczynki Jezusa, były dowodem rzeczowym Jego pochodzenia, tego że był poczętym z ducha świętego synem Bożym.
John 8:44: Wyście z ojca dyjabła i pożądliwości ojca waszego czynić chcecie; onci był mężobójcą od początku i w prawdzie nie został, bo w nim prawdy nie masz: gdy mówi kłamstwo, z swego własnego mówi, iż jest kłamcą i ojcem kłamstwa.
John 8:45: A ja, że prawdę mówię, nie wierzycie mi.
John 8:46: Któż mię z was obwini z grzechu? * Jeźliż prawdę mówię, przeczże wy mi nie wierzycie?
Jeśli nie można obwinić Jezusa o grzech, jeśli rzeczywiście był człowiekiem bezgrzeszny, to Jego osoba jest przykładem takiego człowieka, którego osobowość [dusza] jest zupełnym odzwierciedleniem działań inspirowanych zamysłami ducha, jest tożsama z charakterem ducha, jest osoba „w duchu”.
Na szczególną uwagę w tej wypowiedzi Jezusa zasługuje fakt, że dowodzący swego pochodzenia Jezus nie odwołuje się do argumentów pochodzących ze sfery wiary, lecz ze sfery materialnej, weryfikowalnych zdarzeń zachodzących w otaczającej nas rzeczywistości.
John 8:47: Ktoć z Boga jest, słów Bożych słucha; dlatego wy nie słuchacie, że z Boga nie jesteście.*
Czyż może istnieć bardziej wiarygodny dowód niż osobiste oświadczenie samego Jezusa ?
John 8:48: Odpowiedzieli tedy Żydowie i rzekli mu: Izali my nie dobrze mówimy, żeś ty jest Samarytanin i dyjabelstwo masz?
John 8:49: Odpowiedział Jezus: Jać dyjabelstwa nie mam, ale czczę Ojca mego; a wyście mię nie uczcili.
John 8:50: Jać nie szukam chwały mojej; jest ten, który szuka i sądzi.
John 8:51: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeźli kto słowa moje zachowywać będzie, śmierci nie ogląda na wieki.
John 8:52: Tedy mu rzekli Żydowie: Terażeśmy poznali, że dyjabelstwo masz, Abraham umarł i prorocy, a ty powiadasz: Jeźli kto słowa moje zachowywać będzie, śmierci nie skosztuje na wieki;
John 8:53: Izaś ty nie większy nad ojca naszego Abrahama, który umarł? i prorocy pomarli; kimże się ty wżdy czynisz?*
Jak już wyżej wspomniałem, Żydzi nie rozpoznali w Jezusie drugiego człowieka, widzieli w Nim pierwszego człowieka. Odbierając Jego wypowiedzi w kontekście tej swojej świadomości porównywali Go z Abrahamem – osobnikiem z kategorii pierwszego człowieka.
Nie rozumieli, że to nie Jezus sam usiłuje czynić się kimś większym niż Abraham, ale że On takim [naturalnie] był z racji swego boskiego pochodzenia.
John 8:54: Odpowiedział Jezus: Jeźli się ja sam chwalę, chwała moja nic nie jest. Jestci Ojciec mój, który mię chwali, o którym wy powiadacie, że jest Bogiem waszym.
John 8:55: Lecz go nie znacie, a ja go znam; i jeźlibym rzekł, że go nie znam, byłbym podobnym wam, kłamcą; ale go znam i słowa jego zachowuję.
John 8:56: Abraham, ojciec wasz, z radością żądał, aby oglądał dzień mój, i oglądał i radował się.
John 8:57: Tedy rzekli Żydowie do niego: Pięćdziesiąt lat jeszcze nie masz, a Abrahamaś widział?*
I znowu, patrząc na Jezus z perspektywy pierwszego człowieka, Żydzi nie mogli zrozumieć skąd Jezus, będąc człowiekiem około trzydziestoletnim, mógł wiedzieć co myślał Abraham, który przecież zmarł na długo przed Jego narodzinami.
Nieświadomi Jego pochodzenia, nie rozumieli źródła poznania Jezusa, które było wiedzą ducha, o którym Pismo, mówi że się bada głębokości bożych – to znaczy wie to, co wie Bóg.
John 8:58: Rzekł im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Pierwej niż Abraham był, jam jest.*
I tu pada bezpośrednia odpowiedź, której znaczenie jest już teraz dobrze znane.
Jest ona dowodem tego, że ani sam Jan Ludwik Wolzogen ani zwolennicy przedstawionej przez niego interpretacji słów Jezusa nie odkryli tajemnicy pochodzenia Jezusa i dlatego wykręcają proste znaczenie słów Pisma starając się w tej sposób potwierdzić swoje własne, a nie objawione jego zrozumienie.
Gdyby zrozumieli Pisma wiedzieliby, że słowa Jezusa są wyznaniem Jego ducha, ducha który został posłany, ducha świętego, ducha drugiego człowieka.
Wypowiedzi osoby posiadającej świadomość zrodzenie się z ducha świętego nie może przeczyć naturze samoświadomości takiego człowieka, którą charakteryzuje odwieczny charakter istnienia jego ducha.
Pan Jezus wypowiedział te znamienne słowa „Pierwej niż Abraham był, jam jest” w tej formie, nie dlatego że się pomylił, przejęzyczył czy wywyższał lecz dlatego, że wypowiedziane tylko w takiej formie odzwierciedlają faktyczny stan rzeczy a więc oddają świadectwo prawdzie.
http://christianismirestitutio.pl/?p=172
Oto fragment tego artykułu:
Wers 58 Powiedział im Jezus, zaprawdę, zaprawdę mówię Wam, wcześniej niż się Abraham stanie, ja jestem. Powszechnie w ten sposób słowa te są oddawane [tłumaczone]: Zaprawdę, zaprawdę mówię wam, zanim Abraham się stał, ja jestem. Miejsce to jest uważane za Achillesa [tzn. za bardzo mocny argument] przez tych, którzy wierzą, że Chrystus istniał od wszelkiej wieczności, a w każdym razie przed ustanowieniem świata. Jednakże jeśli słowa greckie zostaną przetłumaczone zgodnie z tym, jak my je przekładamy, już samo przez się będzie dość oczywiste, że miejsce to nie będzie żadną pomocą dla podtrzymania opinii tych ludzi. Greckie zaś słowa są takie: Ἀμὴν ἀμὴν λέγω ὑμῖν, πρὶν Ἀβραὰμ γενέσθαι ἐγὼ εἰμί. Jeśli chcieć to na łacinę przetłumaczyć, tak brzmieć będą: zaprawdę, zaprawdę mówię wam, zanim Abraham stanie się, ja jestem. W taki sposób Arias Montanus w swym tłumaczeniu je oddał. Tu γενέσθαι, to jest stać się, to bezokolicznik aorystu, to jest czasu nieokreślonego, który po łacinie należałoby oddać bądź czasem przeszłym: stał się, lub przyszłym: stanie się. Ci zaś, którzy nie są w języku greckim nieuczeni, łatwo pojmują i wiedzą z reguł greckiej gramatyki, że naturą aorystu jest, iż znaczenie swe uzależnia od tych słów, z którymi jest łączony; i tak, gdy z czasem przeszłym jest połączony, zwykł mieć znaczenie przeszłe, gdy z czasem teraźniejszym, teraźniejsze, które ku przyszłości się kieruje. Skoro zatem w tym miejscu czasownik w aoryście γενέσθαι połączony jest z czasownikami w czasie teraźniejszym, z których jeden – λέγω – poprzedza go, zaś drugi – εἰμί – po nim następuje, siła konstrukcji gramatycznej sprawia, że ów czasownik γενέσθαι należy oddać przez czas teraźniejszy trybu podporządkowanego (subiunctivus, inna nazwa trybu łączącego, coniunctivus), co ma znaczenie czasu przyszłego. Nadto, że rzecz tak się ma, jak powiedzieliśmy, przyznać mogą bez trudu nawet i ci, którzy żadnego starania w naukę greckiego języka nie włożyli – jeśli zerkną na dwa miejsca paralelne wobec tych [wyżej cytowanych] słów u tego samego naszego Jana: 13, 19 oraz 14, 29, gdzie w drugim miejscu po grecku tak samo są słowa πρὶν γενέσθαι zanim się stał, w pierwszym: πρὸ τοῦ γενέσθαι – co ma takie samo znaczenie. Każde z tych dwóch miejsc nie inaczej jest tłumaczone przez wszystkich tłumaczy – i nie może być inaczej tłumaczone – jak przez tryb podporządkowany czasu teraźniejszego kierujący się ku przyszłości: zanim się stanie. Dlaczego zatem i w tym [omawianym] miejscu te same słowa nie w ten sam sposób powinny być tłumaczone? Żadnych dotąd przykładów przeciwnych naszej, z greki wywiedzionej, regule nie widzieliśmy; jeśliby jednak jeden lub drugi taki przykład się znalazł, nie ma żadnej przyczyny, dla której mielibyśmy – gdy nie ma takiej konieczności – od powszechnego i zwyczajnego znaczenia uciekać się do rzadkiego i niezwykłego w użyciu. Słusznie bowiem mistrzowie dobrego tłumaczenia powiadają, że nigdy nie należy odstępować od zwyczajnego i upowszechnionego, a także właściwego [tj. dosłownego, pierwotnego] sensu, i kierować się ku sensowi niezwykłemu i przenośnemu – chyba że jest się zmuszonym koniecznością.
Kto bowiem w rozumieniu pewnego wyrażenia poprzestaje na powszechnym znaczeniu słów, ten jakby wspólną i publiczną drogą kroczy. Tak zaś, jak niedorzecznie zachowywałby się ten, kto bez żadnej konieczności publiczną i królewską drogę opuszczając, po bezdrożach byłby się błąkał, lub ten, kto mogąc – według powszechnego zwyczaju – do domów przez bramę i próg [dosłownie: drzwi] wstępować, wolałby wchodzić przez okno – tak samo niedorzeczne jest, by w tłumaczeniu, gdy nic do tego nie zmusza, przechodzić od tego, co powszechne i przyjęte, do tego, co rzadkie i niezwyczajne. A odnośnie tego miejsca i to bardzo godne jest uwagi, że przeciwnicy argumentujący z tych słów Chrystusa pełnią rolę oponentów, my zaś – odpowiadających. Rzeczą oponenta jest zaś nie tylko pokazać, że słowa mogą być przyjmowane [rozumiane] tak, jak on chce – by to pokazać, wystarczy jeden czy drugi przykład dostarczyć; lecz oponent powinien też i dowieść, że ogólnie w ten sposób, [w jaki chce], powinny być dane słowa rozumiane, a bez popadnięcia w absurd inaczej rozumiane być nie mogą. To zaś wynika nie tylko z jednego, drugiego czy nawet z wielu przykładów; potrzebne jest, by żaden przykład przeczący nie był dany. Bowiem jeśli odpowiadający choć jedną lub drugą okoliczność jako przeciwną dostarczyć może, już wniwecz się obraca dowód oponenta. O ileż zaiste większa jest pewność, że taki dowód będzie zniweczony, gdy oponent za sobą ma tylko kilka nielicznych i osobliwych przykładów, zaś odpowiadający ma niezliczone i wszędzie znajdywane [albo: powszechnie przyjęte].
Dalej, w tych słowach Chrystusa i to warto zauważyć, że w słowach ja jestem jest elipsa zwykle przez Chrystusa używana, którą wyżej w tym rozdziale już dwukrotnie odnotowaliśmy, mianowicie w wersie 24 i 28, gdzie pokazaliśmy, że pod tymi słowami należy rozumieć to, co Chrystus od początku swej rozmowy z tymi Żydami przedstawiał w wersie 12, gdzie rzekł: ja jestem światłem świata, to jest Mesjaszem i zbawicielem ludzi. Zawsze zatem, gdy Chrystus mówi po prostu: ja jestem, w domyśle należy rozumieć: światłem świata, lub Chrystusem. Jest to widoczne również u Jana 13, 19, gdy Chrystus powiada: teraz wam mówię, zanim się stanie, abyście, gdy to się stanie, uwierzyli, że ja jestem. Jest tu jasne, że słowa ja jestem nie mogą być wprost rozumiane, lecz powinny być uzupełnione tym sposobem, o którym mówiliśmy.
(koniec cytatu)
Trudno się zgodzić z taką opinią.
Autor tego opracowania zmienia powszechnie przyjętą we wszystkich przekładach głównego nurtu formę gramatyczną [czasu przeszłego dokonanego] czasownika γενέσθαι na formę czasu przyszłego i wczytuje na fundamencie tej zmiany zupełnie inna treść omawianego wersetu.
Zamiast skupiać się na zasadności przesłanek gramatycznych, które zdaniem autora przemawiają za poprawnością takiego tłumaczenia, a które ja uważam za absolutnie błędne, chciałbym w mojej krytyce skoncentrować się raczej na zasadniczych powodach, które popychają ludzi do konstruowania różnego rodzaju wybiegów w celu zaprzeczenia rzeczywistego przesłania Pisma świętego.
Nie da się ukryć, że podstawowym powodem działań podjętych w rzeczonej sprawie przez JLW jest niedowiarstwo w absolutnie fundamentalnej dla chrześcijaństwa kwestii, a mianowicie czy Jezus był synem Bożym w znaczeniu ontycznym.
Wydawać by się mogło, że kwestie wiary nie powinny mieć wpływu na ocenę gramatycznej poprawności przekładu wypowiedzi Jezusa na język polski, ale tak w rzeczywistości nie jest, bowiem stan samoświadomości danej osoby i wynikający z niej sposób wyrażania się, jest przecież determinowany wiedzą o swoim pochodzeniu.
Dlatego i Jezus, posiadający głęboką świadomość swojego pochodzenia, mówił w sposób odzwierciedlający tą wiedzę, a ponieważ był synem Bożym, to Jego wypowiedzi wzbudzały kontrowersje i bulwersowały niewierzących w Jego boskie pochodzenie słuchaczy.
Z tej samej przyczyny, negujący faktyczne pochodzenie Jezusa JLW, usiłuje nadać racjonalnego z punktu widzenie swego niedowiarstwa znaczenia wypowiedzi Jezusa, co prowadzi go do zmiany gramatycznej formy Jego wypowiedzi.
Należy jednak zauważyć, że nielogiczna z punktu widzenia niedowiarstwa JLW treść wypowiedzi Jezusa, przybiera postać absolutnie spójnej natychmiast wtedy gdy odczytuje się ją w niezmienionej postaci lecz z wiarą w niebiańskie pochodzenie Jezusa.
Okazuje się zatem, że wiara w niebiańskie pochodzenie Jezusa jest koniecznym czynnikiem dla zaistnienia takiego stanu świadomości osób czytających Pismo święte, który uzdatnia ich umysły do weryfikacji treści przesłania w kategoriach logicznych.
Zrozumienie treści słów Pana Jezusa w omawianym tu wersecie 58 [w jego niezmienionej formie] wymaga dodatkowo dogłębnej wiedzy o charakterystyce budowy człowieka [bytu ludzkiego] w kontekście ontycznym.
Pierwsza księga Biblii dostarcza lakonicznego wprawdzie, ale dokładnego opisu powstania człowieka, który jest fundamentem mojego poznania w tej dziedzinie i przedmiotem moich dalszych tu rozważań.
Dusza ludzka jest takiego rodzaju bytem, który można zdefiniować jako homogeniczne tj scalone i nieoddzielne [bez skutku śmierci] występowanie ducha w ciele, a ściślej, homogeniczny związek ducha z materią nieożywioną.
Duch jest w tym związku elementem animującym nieożywianą materię, która przekształca się w wyniku zintegrowanej z nią obecności ducha w materią ożywioną zwaną potocznie, choć nie do końca poprawnie, ciałem.
Dokładny opisie zależności zachodzących pomiędzy poszczególnymi elementami tego związku utrudnia fakt, że z chwilą jego powstania, wszystkie jego elementy „składowe” automatycznie tracą status substancji występujących niezależnie.
Zatem dokładnie od chwili powstania duszy ludzkiej nie można [sensu stricte] orzekać o człowieku w naukowy sposób w kontekście jego „części składowych”.
Możliwość kompetentnego posługiwania się terminologią odnoszącą się do „części składowych” człowieka-duszy żyjącej, daje nam znajomość Biblii - słowa Bożego, które wnika w najgłębsze zakamarki ludzkiej egzystencji zarówno w sferze ducha, duszy i ciała [oddzielnie], mimo iż stanowią one integralną całość.
Heb 4:12 Boć żywe jest słowo Boże i skuteczne, i przeraźliwsze nad wszelki miecz po obu stronach ostry, i przenikające aż do rozdzielenia i duszy, i ducha, i stawów, i szpików, i rozeznawające myśli i zdania serdeczne.
Znajomość zależności zachodzących pomiędzy tymi elementami i wiara w pochodzenie Jezusa zgodna z wyznaniem apostoła Piotra zarejestrowanym w ewangelii Mateusza Mat 16:16 „...Tyś jest Chrystus, on Syn Boga żywego.” pozwala zrozumieć sens wypowiedzi Jezusa w ewangelii Jana 8:58 przetłumaczonej w wersji klasycznej
Jednak aby dokładnie zrozumieć różnicę pomiędzy [Adamem] człowiekiem stworzonym i [Jezusem] jednorodzonym synem Bożym, dwóch gatunków rodzaju ludzkiego w kontekście ontycznym, należy je wpierw dokładne omówić.
Pierwszy człowiek - Adam:
Stworzenie pierwszego [ziemskiego] człowieka opisuje Pismo święte w następujący sposób:
Gen 2:7 Stworzył tedy Pan Bóg człowieka z prochu ziemi, i natchnął w oblicze jego dech żywota. I stał się człowiek duszą żywiącą.
Zwróćmy uwagę, że Pismo nazywa mianem człowieka nie rezultat swego dzieła, lecz jego początkową tj „glinianą”, nieożywioną jeszcze formę.
Zwracam na to uwagę, bowiem potoczne znaczenie słowa człowiek w jakim je dziś używamy, odnosi się do skończonego dzieła aktu stworzenia, a więc odwrotnie do tego jak je użyto w opisie stworzenia.
Następne spostrzeżenie godne uwagi to to, że nazwa syn Boży nie może wynikać z niematerialnego, a nawet ogólniej z jakiegokolwiek zewnętrznego „elementu składowego” człowieka, lecz bezpośrednio z Boga, jako jedynego źródła boskiego elementu tego nowo powstałego bytu, co nieomylnie potwierdza ontyczny aspekt znaczenia tego przymiotnika.
Należy w końcu podkreślić, że ten boski element [tchnienie Boże], rozumiany powszechnie jak duch, jest nie tylko źródłem podobieństwa człowieka do Boga, ale również źródłem życia.
W akcie stworzenia człowieka obserwujemy cudowną przemianę fizycznych własności materii nieożywionej w wyniku połączenia się z nią/obecności w niej ducha, który zamienia ją w ciało i tak w ten sposób inicjuje egzystencję duszy żyjącej.
Warto pamiętać, że w zamierzeniu Stwórcy ten związek miał się charakteryzować doskonałą harmonią koegzystencjalną, co się przekłada na „wewnętrzną” jedność pomiędzy zamysłem ducha [Bożą świadomością] i wolną wolą Adama.
Nie trudno się domyśleć, że opis stworzenia człowieka odsłania kulisy funkcjonowania świadomości, samoświadomości, rozumu i wolnej woli a także pozwala poprawnie zdefiniować zależności pomiędzy nimi wszystkimi.
Pewien jestem, że z tą samą łatwością już teraz możemy sobie łatwo uzmysłowić, że pierwszy człowiek był doskonale świadom, swego pochodzenia, czyli że Adam wiedział że był synem Bożym.
Wiedział też że istotą jego osobowości był ożywiający go duch Boży, który pochodził z Ojca duchów, tj. z samego Boga, z którym utrzymywał niczym nie zakłóconą [aż do czasu grzechu] społeczność.
Możemy sobie łatwo wyobrazić, że gdyby zaistniała taka potrzeba, Adam bez wahania mógłby powiedzieć, że on i jego Ojciec jedno są – tzn byli aż do czasu pierwszego grzechu.
Jeśli przyjmiemy [a innego wyjścia nie mamy], że jego świadomość wynikała z obecności ducha Bożego w nim, to rozumiemy że Adam musiał mieć świadomość człowieka duchowego, który rozumie odwieczną naturę istnienia ducha, pochodzącego z odwiecznie istniejącego Boga.
To ta właśnie świadomość pozwoli Jezusowi powiedzieć wiele tysięcy lat potem słowa, które tak bulwersowały i do dziś jeszcze bulwersują ludzi niewierzących w Jego boskie pochodzenie.
Obraz człowieka ulega jednak diametralnej zmianie od chwili złamania zakazu Boga.
Duchowy ze swej natury Adam, płodzi dzieci [synów ludzkich], których osobowości są genetycznie obarczone grzechem, co skutkuje wewnętrzny rozłam, niepokój, utratę doskonałej jedności pomiędzy zamysłem ducha i wolą człowieka, która już w pierwszym pokoleniu zaowocowała uczynkiem bratobójstwa.
Człowiek duchowy z wolna, lecz nieubłaganie, przemienia się w człowieka cielesnego, który z nieustannie wzrastającym zuchwalstwem sprzeciwia się zamysłom ducha i podąża za swymi cielesnymi pożądaniami.
Powyższe spostrzeżenia stanowią fundament moich dalszych rozważań w omawianym tu temacie dlatego warto je mieć ciągle w pamięci.
Trwający tysiące lat stan buntu człowieka przerywa Bóg posyłając na świat zapowiadanego od wieków proroka-jednorodzonego syna-mesjasza – Jezusa.
Zanim jeszcze przejdę do omówienia ontycznych aspektów osoby Jezusa, chciałbym zwrócić uwagę na to, że słowo posyła w poprzednim zdaniu jest użyte w aspekcie zbliżonym do aktu stworzenia Adama. Nie zawiera ono żadnych konotacji implikujących preegzystencję osoby Jezusa pod jakąkolwiek postacią, a tylko wskazuje na odwieczną naturę posłanego „z góry” ducha, z którego się Jezus począł.
Drugi człowiek – Jezus:
Teraz, gdy już położyliśmy ontyczny fundament pierwszego stworzenia, łatwiej będzie mi wykazać istotną różnicę pomiędzy Adamem i Jezusem - drugim stworzeniem. Wykażę wkrótce, że wiara w Boże „spłodzenie” – zrodzenie z jednego, dziewicze poczęcie, „przyjście w ciele” i ucieleśnienie się słowa Bożego, to nieodzowne elementy przyjścia Jezusa na ten świat. W doskonały sposób tłumaczą one roszczenie Jezusa, zawarte w Jego wypowiedzi dotyczącej korzeni Jego egzystencji poprzedzających [lecz nie preegzystencji] życie Abrahama, mimo Jego znacznie późniejszych w czasie narodzin.
Na wstępie przytoczę trzy wersety Pisma traktujące o rożnych aspektach przyjścia Jezusa na świat tj. Bożego spłodzenia i czasu realizacji tego zdarzenia.
Psa 2:7 Opowiem ten dekret: Pan rzekł do mnie: Syn mój jesteś ty, Jam ciebie dziś spłodził.
Act 13:32 I my wam opowiadamy tę obietnicę, która się ojcom stała, iż ją Bóg wypełnił nam, dziatkom ich, wzbudziwszy Jezusa.
Act 13:33 Jako też w Psalmie wtórym napisane jest: Syn mój jesteś ty, jam ciebie dziś spłodził.
Psalm drugi informuje w sposób najbardziej bezpośredni jak to tylko można wyrazić, że Bóg jest ojcem [tego] syna, o którym sam mówił, że go spłodzi[ł], natomiast dwa następujące wersety dowodzą, powołując się na słowa Psalmu drugiego, że tym obiecanym-spłodzonym synem jest Jezus.
Należy tu zwrócić uwagę na fakt, że w odróżnieniu od naturalnej metody prokreacji, w której bierze udział dwoje osobników płci przeciwnej, człowiek Jezus poczyna się z jednego rodzica ziemskiego, co jest przyczyną do nazwania Go „synem jednorodzonym”. Następnym ewenement takiej genezy Jego poczęcia się jest fakt, że jest to drugi z kolei w historii wszechświata akt udzielenia życia [ducha] bezpośrednio z Boga w osobnika poczynającego się w tym akcie. To zdarzenia Biblia nazywa drugim stworzeniem. Podejrzewam, że dla wielu czytelników tego opracowania fakt ten będzie prawdziwym zaskoczeniem, bowiem wynika z niego że Jezus jest takim samym jak Adam człowiekiem z tym tylko, że stworzonym w nieco inny sposób, co jest przyczyną Jego zacności daleko przewyższającej chwałę pierwszego Adama.
Naturalnie nie było takiej możliwości aby obiecany syn mógł być stworzony poza obrębem już istniejącego gatunku stworzeń [człowieka], ani być jakimkolwiek innym, a tym bardziej preegzystującym bytem, bowiem zbawienia z grzechów mógł dokonać tylko taki osobnik, który pochodziła z gatunku przez którego grzech wszedł na świat, jak czytamy:
1Co 15:21 Bo ponieważ przez człowieka śmierć, przez człowieka też powstanie umarłych.
Kategorycznie zatem, Jezus nie mógł być [z ontycznego punktu widzenia] kimkolwiek innym jak tylko i wyłącznie człowiekiem. Nie Bogiem, nie Bogiem i człowiekiem, nie Bogo-człowiekiem, nie ucieleśnieniem Boga, lecz tylko i wyłącznie człowiekiem.
Gdyby był kimkolwiek więcej niż tylko człowiekiem, wówczas Jego zmartwychwstanie byłoby kompletnie nieużyteczne dla rodzaju ludzkiego, utraciłoby jakąkolwiek wartość zbawczą dla człowieka i to ze względu na zasadę którą ustanowił sam Bóg: ponieważ przez człowieka śmierć, przez człowieka też powstanie umarłych.
Bóg, który doskonale wiedział o tej zależności, nie mógł pozwolić na to, aby udaremnić swój własny plan zbawienia, dlatego dokonał nowego stworzenia.
Zwróćmy uwagę na to, że poczęty ze słowa Bożego Jezus, spełnia doskonale wszystkie ontyczne aspekty pierwszego człowieka, jest niejako nowym szczepem [z Boga] w gatunku ludzkim. Szczepem który powstał w wyniku transformacji słowa uosabiającego naturę Boga, które ciałem się stało, na wzór ”tchnienia żywota”.
Gdyby nie ten zdawać by się mogło nieznaczący fakt, nie można byłoby powiedzieć o Jezusie, że przyszedł „w ciele”.
Realna transformacja słowa w ciało [komórkę męską] dopełniła „technicznego” aspektu prokreacji w gatunku ludzkim, a zatem Jezus, tak jak każdy człowiek przeszedł i/lub jest w ciele, w tego samego rodzaju związku ducha z materią w jakim została stworzony Adam, a zatem JEST człowiekiem.
Tak jak każdy człowiek posiada świadomość swojego pochodzenia, tak i Jezus posiadł świadomość swego pochodzenia skąd wiedział, że nie jest synem Józefa, lecz Boga i dlatego już jako dwunastoletni chłopiec tak śmiało o tym mówił – to było dla Niego faktem.
Wiedząc, że nie począł się z „woli mężczyzny”, z nasienia ludzkiego, rozumiał że jest jedynym na świecie człowiekiem, którego początek życia znajduje się w odwiecznym Bogu, a zatem, że istotą jego duszy jest duch, którego pochodzenie uprzedza każdego człowieka zrodzonego z innego człowieka, z pełną świadomością znaczenie treści swoich słów powiedział do Żydów: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Pierwej niż Abraham był, jam jest.”
Dlaczego taka niecodzienna form gramatyczna?
Dlaczego nie powiedział: Pierwej niż Abraham był, jam był?
Powód dla którego Jezus używa tej formy wypowiedzi jest świadectwem Pisma o tym, że samoświadomość Jezusa miała swoje źródło w świadomości ducha (odsyłam czytelnika do moich rozważań na temat świadomości), w jedności z Bogiem, a co za tym idzie, że nie była zakotwiczona w Jego duszy czyli, że Jezus „był w duchu”, a nie „w ciele” jak się o tym wyraża apostoł Paweł: Rom 8:9 Lecz wy nie jesteście w ciele, ale w duchu, gdyż Duch Boży mieszka w was: a jeźli kto Ducha Chrystusowego nie ma, ten nie jest jego.
Powiedział zatem jam jest, ponieważ Jego duch jest wieczny i z tej racji nie można o nim wypowiadać się w kategoriach istnienia doczesnego – byłoby to błędem.
Nie mógł powiedzieć jam był, ponieważ człowiek Jezus [dusza żyjąca] nie uprzedzał swoim fizycznym istnieniem życia Abrahama – takie stwierdzenie byłoby więc nieprawdą.
Jak widać z powyższego, dogłębna analiza słów Jezusa dokonana w kontekście wiary/wiedzy w/o Jego Boże pochodzenie, w doskonały sposób uzasadnia to na pozór paradoksalne stwierdzenie Jezusa.
...............................................................................................................................................
Zacytuję teraz obszerniejszy fragment ósmego rozdziału ewangelii Jana z moim własnym komentarzem w tych miejscach, których właściwe zrozumienie uważam za kluczowe dla zrozumienia treści końcowej wypowiedzi Jezusa, która pada w wersecie 58.
John 8:12: Zasię im rzekł Jezus, mówiąc: Jam jest światłość świata; kto mię naśladuje, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota.
John 8:13: I rzekli mu tedy Faryzeuszowie: Ty sam o sobie świadczysz, a świadectwo twoje nie jest prawdziwe.*
Lecz, jak już wiemy, świadectwo Jezusa to świadectwo Ducha świętego, bowiem Jego samoświadomość była tożsama ze świadomością Jego ducha tj ducha świętego, którego świadectwo jest prawdziwe.
John 8:14: Odpowiedział Jezus i rzekł im: Chociaż ja świadczę sam o sobie, jednak prawdziwe jest świadectwo moje; bo wiem, skądem przyszedł i dokąd idę; lecz wy nie wiecie, skądem przyszedł i dokąd idę.
John 8:15: Wy według ciała sądzicie;* ale ja nikogo nie sądzę.
John 8:16: A choćbym i ja sądził, sąd mój jest prawdziwy; bom nie jest sam, ale ja i który mię posłał, Ojciec.*
Jezus nie sądził według ciała bowiem Jego samoświadomość była absolutnie wolna od jego wpływów.
Jezus był Mesjaszem namaszczonym duchem świętym, człowiekiem na którego zstąpił Duch święty i na nim [w Jego wnętrzu] pozostał (John 1:32), zatem świadomość duch świętego i Jego samoświadomość współistniały w Jego wnętrzu - było ich dwóch.
John 8:17: W zakonie waszym napisane jest: Iż dwojga ludzi świadectwo prawdziwe jest.
John 8:18: Jam jest, który sam o sobie świadczę; świadczy o mnie i ten, który mię posłał, Ojciec.*
Świadectwo Jezusa jest tym samym co świadectwo Boga Ojca, bowiem oświadczenie Jezusa jest oświadczeniem wypowiedzianym przez ducha świętego w Nim (patrz wyżej).
John 8:19: Tedy mu rzekli: Gdzież jest ten twój Ojciec? Odpowiedział Jezus: Ani mnie znacie, ani Ojca mego; byście mnie znali, i Ojca byście mego znali.*
Bardzo ciekawa odpowiedź Pana Jezusa dowodząca jedności Jego natury z naturą Jego Ojca, wynikającej nie tylko z jedności ducha, ale również z utrzymanego w doskonałości [bezgrzesznym] stanie duchowym Jezusa. Nie może być żadnej wątpliwości co do takiego stanu rzeczy skoro Jezus „był w duchu”, a ten duch to pochodzący bezpośrednio z Ojca - duch święty. Czytaj też II Corinthians 5:19: Bóg był w Chrystusie, świat z samym sobą jednając.
John 8:20: Te słowa mówił Jezus w skarbnicy, ucząc w kościele, a żaden go nie pojmał; bo jeszcze była nie przyszła godzina jego.
John 8:21: Rzekł im tedy zasię Jezus: Ja idę, i będziecie mię szukać, a w grzechu waszym pomrzecie; gdzie ja idę, wy przyjść nie możecie.
John 8:22: Mówili tedy Żydowie: Alboż się sam zabije, że mówi: Gdzie ja idę, wy przyjść nie możecie?
John 8:23: I rzekł do nich: Wyście z niskości, a jam z wysokości; wyście z tego świata, a jam zasię nie jest z tego świata.*
Jak już wspomniałem wyżej, pierwiastek życia Jezusa pochodził wprost od Ojca – „z wysokości”, natomiast pierwiastek życia każdego innego człowieka zrodzonego w wyniku prokreacji, pochodził z osobnika ludzkiego zamieszkującego ziemię – „z niskości”.
Naturalnie pamiętamy, że słowa te wypowiadał człowiek będący w duchu to znaczy taki człowiek, którego samoświadomość zakotwiczona była w duchu tzn w rzeczywistości, z której pochodził życiodajny pierwiastek który go począł do życia na ziemi.
John 8:24: Przetomci wam powiedział, iż pomrzecie w grzechach waszych; bo jeźli nie wierzycie, żem ja jest, pomrzecie w grzechach waszych.
John 8:25: Tedy mu rzekli: Któżeś ty jest? * I rzekł im Jezus: To, co wam z początku powiadam.
I to jest właśnie pytanie na które nie znaleźli odpowiedzi Żydzi: Któżeś ty jest?
Nie poznali w osobie Jezusa drugiego człowieka - widzieli tylko to co można było zobaczyć oczami fizycznymi, a patrząc w ten sposób nie można zauważyć żadnej różnicy pomiędzy pierwszym i drugim człowiekiem, bo taka nie występuje. Postrzegali Go jako osobnika z gatunku pierwszego człowieka, i dlatego Jego wypowiedzi postrzegali jako bluźnierstwa.
Tymczasem Jezus mówił o sobie w sposób nie tylko prosty ale również bardzo adekwatny, bo to odpowiadało prawdziwemu stanowi rzeczy. Gdy mówi „nie wierzycie, żem ja jest”, odnosi się zwyczajnie i w sposób bezpośredni do takiego stanu rzeczy jaki faktycznie definiował Jego stan istnienia. Nie mógł nie mówić jam jest, bowiem każda inna forma wypowiedzi odkreślająca stan Jego świadomości zaległej w duchu, przeczyłaby i prawdzie o wiecznej naturze Jego ducha i ośrodka Jego samoświadomości.
Gdyby Żydzi uwierzyli prorokom i rozpoznali w Jezusie syna Boga, natychmiast zrozumieliby treść Jego wypowiedzi i nie musieliby zadawać nurtującego ich pytanie: Któżeś ty jest?
John 8:26: Wieleć mam o was mówić i sądzić; ale ten, który mię posłał, jest prawdziwy, a ja, com od niego słyszał, to mówię na świecie.
John 8:27: Ale nie zrozumieli, że im o Ojcu mówił.
John 8:28: Przetoż im rzekł Jezus: Gdy wywyższycie Syna człowieczego, tedy poznacie, żem ja jest, a sam od siebie nic nie uczynię, ale jako mię nauczył Ojciec mój, tak mówię.
John 8:29: A ten, który mię posłał, ze mną jest; nie zostawił mię samego Ojciec; bo co mu się podoba, to ja zawsze czynię.
John 8:30: To gdy on mówił, wiele ich weń uwierzyło.*
Lecz niektórzy i zobaczyli fizycznymi oczami i Bóg dał im zrozumieć sercem, że osobowość Jezusa wyrażona Jego uczynkami jest dokładnym odzwierciedleniem cech Jego Ojca, a zatem, że patrzą na Jego syna, syna Bożego.
Jak widać z powyższego, wiara nie jest bezpodstawnym wymysłem chorej wyobraźni, lecz realistyczną oceną dowodów rzeczowych prezentowanych w rzeczywistości fizycznej. Świadczą one dosadnie o rzeczywistości duchowej, która jest obecna w nas samych, czy to się nam podoba czy też nie.
Brak zaś wiary jest zaprzeczeniem tego oczywistego stanu rzeczy, duchową ślepotą.
John 8:31: Tedy mówił Jezus do tych Żydów, co mu uwierzyli: Jeźli wy zostaniecie w słowie mojem, prawdziwie uczniami moimi będziecie;
John 8:32: Poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi.
John 8:33: I odpowiedzieli mu: Myśmy nasienie Abrahamowe, a nigdyśmy nie służyli nikomu; jakoż ty mówisz: Iż wolnymi będziecie.
John 8:34: Odpowiedział im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, iż wszelki, kto czyni grzech, sługą jest grzechu.
John 8:35: A sługać nie mieszka w domu na wieki, ale Syn mieszka na wieki.
John 8:36: A przetoż jeźli was Syn wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie.
John 8:37: Wiem, żeście nasienie Abrahamowe; lecz szukacie, abyście mię zabili, iż mowa moja nie ma u was miejsca.
John 8:38: Ja com widział u Ojca mego, powiadam, a wy też to, coście widzieli u ojca waszego, czynicie.
John 8:39: Odpowiedzieli mu i rzekli: Ojciec nasz jest Abraham. Rzekł im Jezus: Byście byli synami Abrahamowymi, czynilibyście uczynki Abrahamowe.
John 8:40: Ale teraz szukacie, byście mię zabili, człowieka tego, którym wam prawdę mówił, którąm słyszał od Boga; tego Abraham nie czynił.
John 8:41: Wy czynicie uczynki ojca waszego. Rzekli mu tedy: My z nierządu nie jesteśmy spłodzeni, jednegoż Ojca mamy, Boga.
John 8:42: Tedy im rzekł Jezus: Być był Bóg Ojcem waszym, tedy byście mię miłowali, gdyżem ja od Boga wyszedł i przyszedłem, anim sam od siebie przyszedł, ale mię on posłał.*
Kolejna wypowiedź Jezusa potwierdzająca boskie pochodzenie drugiego człowieka, który „wyszedł od Ojca” co jest nie tylko zaprzeczeniem tezy o współistotnym Jego z Ojcem istnieniu, Jego preegzystencji ale także domniemanej kenozy rozumianej w potocznym tego słowa znaczeniu o czym świadczą słowa „anim sam od siebie przyszedł”. Gdyby preegzystował, musiałby przyjść zgodnie z własną wolą (wszak nie przyszedł wbrew tejże), a gdyby tak było, musiałaby to być jednocześnie wola Ducha świętego.
Tylko wtedy mógłby przyjść od siebie jako osobowy byt duchowy, a On sam temu wyraźnie zaprzecza!
Wszystkie elementy wypowiedzi Jezusa dają żywe świadectwo samoświadomości człowieka poczętego z Boga, który pozostaje w stanie doskonałej harmonii duchowej ze swym Ojcem poprzez zachowanie w nienagannej czystości swego ducha.
John 8:43: Przeczże tej powieści mojej nie pojmujecie? * przeto, iż nie możecie słuchać mowy mojej.
Nie pojmowali Żydzi i dotychczas wielu ludzi nie pojmuje, że uczynki Jezusa, były dowodem rzeczowym Jego pochodzenia, tego że był poczętym z ducha świętego synem Bożym.
John 8:44: Wyście z ojca dyjabła i pożądliwości ojca waszego czynić chcecie; onci był mężobójcą od początku i w prawdzie nie został, bo w nim prawdy nie masz: gdy mówi kłamstwo, z swego własnego mówi, iż jest kłamcą i ojcem kłamstwa.
John 8:45: A ja, że prawdę mówię, nie wierzycie mi.
John 8:46: Któż mię z was obwini z grzechu? * Jeźliż prawdę mówię, przeczże wy mi nie wierzycie?
Jeśli nie można obwinić Jezusa o grzech, jeśli rzeczywiście był człowiekiem bezgrzeszny, to Jego osoba jest przykładem takiego człowieka, którego osobowość [dusza] jest zupełnym odzwierciedleniem działań inspirowanych zamysłami ducha, jest tożsama z charakterem ducha, jest osoba „w duchu”.
Na szczególną uwagę w tej wypowiedzi Jezusa zasługuje fakt, że dowodzący swego pochodzenia Jezus nie odwołuje się do argumentów pochodzących ze sfery wiary, lecz ze sfery materialnej, weryfikowalnych zdarzeń zachodzących w otaczającej nas rzeczywistości.
John 8:47: Ktoć z Boga jest, słów Bożych słucha; dlatego wy nie słuchacie, że z Boga nie jesteście.*
Czyż może istnieć bardziej wiarygodny dowód niż osobiste oświadczenie samego Jezusa ?
John 8:48: Odpowiedzieli tedy Żydowie i rzekli mu: Izali my nie dobrze mówimy, żeś ty jest Samarytanin i dyjabelstwo masz?
John 8:49: Odpowiedział Jezus: Jać dyjabelstwa nie mam, ale czczę Ojca mego; a wyście mię nie uczcili.
John 8:50: Jać nie szukam chwały mojej; jest ten, który szuka i sądzi.
John 8:51: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeźli kto słowa moje zachowywać będzie, śmierci nie ogląda na wieki.
John 8:52: Tedy mu rzekli Żydowie: Terażeśmy poznali, że dyjabelstwo masz, Abraham umarł i prorocy, a ty powiadasz: Jeźli kto słowa moje zachowywać będzie, śmierci nie skosztuje na wieki;
John 8:53: Izaś ty nie większy nad ojca naszego Abrahama, który umarł? i prorocy pomarli; kimże się ty wżdy czynisz?*
Jak już wyżej wspomniałem, Żydzi nie rozpoznali w Jezusie drugiego człowieka, widzieli w Nim pierwszego człowieka. Odbierając Jego wypowiedzi w kontekście tej swojej świadomości porównywali Go z Abrahamem – osobnikiem z kategorii pierwszego człowieka.
Nie rozumieli, że to nie Jezus sam usiłuje czynić się kimś większym niż Abraham, ale że On takim [naturalnie] był z racji swego boskiego pochodzenia.
John 8:54: Odpowiedział Jezus: Jeźli się ja sam chwalę, chwała moja nic nie jest. Jestci Ojciec mój, który mię chwali, o którym wy powiadacie, że jest Bogiem waszym.
John 8:55: Lecz go nie znacie, a ja go znam; i jeźlibym rzekł, że go nie znam, byłbym podobnym wam, kłamcą; ale go znam i słowa jego zachowuję.
John 8:56: Abraham, ojciec wasz, z radością żądał, aby oglądał dzień mój, i oglądał i radował się.
John 8:57: Tedy rzekli Żydowie do niego: Pięćdziesiąt lat jeszcze nie masz, a Abrahamaś widział?*
I znowu, patrząc na Jezus z perspektywy pierwszego człowieka, Żydzi nie mogli zrozumieć skąd Jezus, będąc człowiekiem około trzydziestoletnim, mógł wiedzieć co myślał Abraham, który przecież zmarł na długo przed Jego narodzinami.
Nieświadomi Jego pochodzenia, nie rozumieli źródła poznania Jezusa, które było wiedzą ducha, o którym Pismo, mówi że się bada głębokości bożych – to znaczy wie to, co wie Bóg.
John 8:58: Rzekł im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Pierwej niż Abraham był, jam jest.*
I tu pada bezpośrednia odpowiedź, której znaczenie jest już teraz dobrze znane.
Jest ona dowodem tego, że ani sam Jan Ludwik Wolzogen ani zwolennicy przedstawionej przez niego interpretacji słów Jezusa nie odkryli tajemnicy pochodzenia Jezusa i dlatego wykręcają proste znaczenie słów Pisma starając się w tej sposób potwierdzić swoje własne, a nie objawione jego zrozumienie.
Gdyby zrozumieli Pisma wiedzieliby, że słowa Jezusa są wyznaniem Jego ducha, ducha który został posłany, ducha świętego, ducha drugiego człowieka.
Wypowiedzi osoby posiadającej świadomość zrodzenie się z ducha świętego nie może przeczyć naturze samoświadomości takiego człowieka, którą charakteryzuje odwieczny charakter istnienia jego ducha.
Pan Jezus wypowiedział te znamienne słowa „Pierwej niż Abraham był, jam jest” w tej formie, nie dlatego że się pomylił, przejęzyczył czy wywyższał lecz dlatego, że wypowiedziane tylko w takiej formie odzwierciedlają faktyczny stan rzeczy a więc oddają świadectwo prawdzie.
- * (podkreślenia moje)
- Wszystkie cytaty pochodzą z Biblii Gdańskiej